wtorek, 1 października 2013

SM Rozdział 10 
Adele*
Okej, to dziś wyznam Lou miłość. Mam nadzieje, że mnie nie wyśmieje. Stanęłam na nogi i poszłam się przebrać. Trzeba się przecież odstawić. Ubrałam niebieską sukienkę na ramiączka. Wyprostowałam włosy i umalowałam się. Założyłam zielone conversy i zeszłam na dół. Mamy jak zawsze nie było, a Harry był już w szkole. Ja nie poszłam do szkoły, bo dowiedziałam się, że Louis jest chory, więc skorzystam z okazji. Zdołałam wcisnąć w siebie tylko jednego tosta. Trzęsły mi się ręce to zły znak. Muszę szybko do niego pójść i mu to powiedzieć, bo będzie jeszcze gorzej. Wrzuciłam naczynia do zmywarki i pobiegłam do przedpokoju. Poprawiłam make-up i wyszłam. Dom Tommo był jedną przecznice dalej. Szłam szybko, chciałam mieć już to wszystko za sobą. Gdy tylko zobaczyłam jego posiadłość ruszyłam biegiem. Zatrzymałam się zdyszana przed jego drzwiami. Już miałam nacisnąć dzwonek, kiedy z domu wyszedł pies. Zostawił otwarte drzwi, z ciekawości weszłam. Na dole nikogo nie było. Weszłam na górę i usłyszałam dziwne dźwięki. Po cichu podeszłam do pokoju Louisa i uchyliłam drzwi. To co tam zobaczyłam rozpierdoliło moje serce na milion kawałków. Na łóżku leżał nagi Lou i jakaś laska. Pieprzyli się. Z moich oczu popłynęły łzy. Pech chciał, że mnie zobaczyli. Tomlinson się zarumienił, a ona tylko oceniła mnie wzrokiem prychnęła i poprawiła włosy. 
- Cześć A..- nie dokończył, bo wybiegłam. Biegłam ile sił w nogach. Dobiegłam do domu. Wpadłam do mojego królestwa i zaczęłam się pakować. Wrzucałam rzeczy na oślep. Przed oczami miałam obraz ich razem. Zapięłam walizkę i zaczęłam pisać list do przyjaciół i rodziny.
Zawarłam tam krótko i zwięźle, że muszę wyjechać, bo to mnie przytłacza, żeby mnie nie szukali i nie dzwonili do mnie. Przebrałam się w dres, założyłam kaptur i okulary. Zabrałam całe moje oszczędności i zamówiłam taksówkę na lotnisko. Dopakowałam wszystko. Zbiegłam na dół, położyłam list na stole. Usłyszałam klakson taksówki. Wzięłam walizki i wyszłam na spotkanie z nowym życiem. Bez Louisa. 
Liam*
-tydzień później-
Minął tydzień od wyjazdu mamy. Bardzo wiele się pozmieniało przez te 7 dni. Adele wyjechała żyć na własną rękę. Julia gdzieś, a Lou chodzi jakiś przybity. A Michelle, jak Michelle, ignoruje nas i próbuje dodzwonić się do Julii. Oglądałem właśnie Top Gear 8, kiedy do domu wpadł zdyszany Zayn. Miał rozdarte ubranie i był poobijany. Od razu do niego podbiegłem. Z jego szyi sączyła się krew. Przestraszyłem się. Co mogło mu się stać?! 
-Zayn, co się stało?!- krzyknąłem.
-Ymm.. Nic.- zmieszał się.
-Do cholery Malik, chyba widzę, że coś ci jest.
-Upadłem.. na drzewo i się o nie przewróciłem i walnąłem się w trzepak na którym było szkło.- patrzył się wszędzie byle nie w moje oczy.. Kłamał.
-Tu się jebnij. - powiedziałem z ręką położoną na czole. 
-Jak bym ci powiedział, to i tak byś nie uwierzył.

-Nie pierdol tylko gadaj.- powiedziałem już wkurzony.
-Uhhh... Dobra, powiem ci, ale nie bierz mnie za świra ok?
-Okej.- powiedziałem ucieszony tym, że zdecydował mi się zaufać. Co jak co, ale zaufanie Zayn'a Malika trudno zdobyć.
-No więc zaczęło się tak...
I TAK ZACZĘŁA SIĘ HISTORIA, KTÓRA ODMIENIŁA NASZE ŻYCIE NA ZAWSZE.
________________________________________________________
Nie chcę mi się sprawdzać, więc macie nie sprawdzone, ale kij z tym. 
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału aż 2 miesiące... DUŻO. 
Miałam tak jakby chwilowe zawieszenie. No, ale jest, a kolejny mam już do połowy napisany, więc oczekujcie go niebawem. :D - Dziewczyna, która pisała PD chyba już skończyła działalność.
Katie xx 

niedziela, 4 sierpnia 2013

SM Rozdział 9 cz. 2
Juliana*
Ciemność. Nic nie czułam oprócz przenikliwego zimna, lecz nagle coś usłyszałam. Rozmowę. 
- Damon. Dlaczego ją przemieniłeś?
- Bo była inna. Ja ją ugryzłem, a ona zamiast krzyczeć podała mi chusteczkę.
- Może miała już styczność z wampirami.- na ostatnie słowo mimowolnie zadrżałam. 
- Może.. o patrz zadrżała.- kurwa zauważyli. No, ale mówi się trudno i żyje się dalej. Powoli otwierałam oczy, przystosowując się do światła. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek jasność mi tak przeszkadzała.
- Wył..łączcie światło.- wychrypiałam z trudem. Szybko spełnili moją prośbę i po chwili mogłam zobaczyć pokój w jakim się znajdowałam. Wszystko białe, ekskluzywne, ale takie neutralne. Bez wyrazu. Przede mną stał Damon i jakiś chłopak. Widać było między nimi podobieństwo. 

- Trzeba jej coś uświadomić. - zielonooki spojrzał znacząco na brata i uklęk przy mnie. 
- Jestem Stefan.-powiedział i głośno westchnął- Damon cie przemienił w wampira. Jednak masz wybór- śmierć, albo wieczne życie. Co wybierasz?- popatrzył na mnie niepewnie. 
- Chcę żyć, nie ważne jaką ceną.- odpowiedziałam bez zająknięcia. Damon uśmiechnął się triumfalnie do Stefana.
- Mądra dziewczynka. Teraz tylko trzeba ci znaleźć kogoś na obiad.- powiedział i już go nie było.
Michelle*
Zeskoczyłam z ostatnich dwóch schodków i wpadłam na Payn'a. Nie, no znowu. 
Zachwiał się, ale w ostatniej chwili Malik złapał go za rękę i uchronił od upadku. Oczywiście zaraz puścił jego rękę. Staliśmy w przedpokoju i czekaliśmy na panią Rickman, która ma nas zawieść do szkoły. Przyszła z dwoma walizkami. 
- Pojedźcie do szkoły samochodem Liam'a. Muszę wyjechać w sprawach służbowych. Nie będzie mnie miesiąc, a i pieniądze macie na stole. Opiekujcie się Michi. Pa.- powiedziała i przytuliła każdego z nas. Ruszyliśmy do samochodu Li. Był to czarny, trochę zjechany fiat. Runęłam na tylne siedzenia. Spojrzeli na mnie krzywo i wsiedli do "bryczki". Ruszyliśmy.
- Pojechała w sprawach służbowych.- powiedział Zayn z grymasem na twarzy- Stawiam, że tym razem przywiezie chłopaka.
- O co chodzi?- zapytałam zdezorientowana.
- No, bo kiedy mama jedzie w sprawy służbowe, to zawsze przywozi jakąś sierotę. Przed tobą przyjechało tu jeszcze troje dzieci, ale chcieli okraść mamę, a ona ich przyłapała i bum nie ma ich.- odpowiedział mi Payne. Pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam.
- Ja myślę, że przywiezie dziewczynkę.- powiedziałam i wyobraziłam sobie jak to będzie, mieszkać z dziewczyną.
- To o ile się zakładamy?- Malik zabawnie poruszył brwiami. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo zaparkowaliśmy przed szkołą. Wysiadłam i zwróciłam się do Zayna.
- O 5 funtów.- trzasnęłam drzwiami i wystawiłam do niego rękę. Kiedy ją chwycił, zadrżałam, ale nie ze strachu czy coś. To było miłe drżenie. Skinęłam w stronę Liam'a, żeby nam przeciął. Po czym poszliśmy w kierunku szkoły. Chłopaki o czymś gadali, a ja rozglądałam się za dziewczynami. Nigdzie ich nie było. Zrezygnowana spuściłam głowę i zatraciłam się w własnym świecie.
                                                                       ******
Tak bardzo przepraszam :C Ale dzisiaj jadę na kolonie do 15 i przygotowywałam rzeczy. A teraz tak na szybko napisałam abyście chociaż taki mini coś mieli. Ja jadę na Mazury mam nadzieje, że wam też nie będzie się nudzić ;)




czwartek, 25 lipca 2013

SM Rozdział 9 cz.1 
Rozdział dedykowany mojej Julce, myślę, że ci się bardzo spodoba :)
Juliana*
Po obiedzie poszłam przejść się do parku. Szłam sobie opustoszałymi ścieżkami i rozmyślałam o tym co się mogło wydarzyć między mną i Harry'm. Pamiętam jak jego ciepłe usta dotknęły mojego policzka. Od razu się uśmiechnęłam na to wspomnienie. Moje rozmyślania przerwał świst, dobywający się z za moich pleców. Odkręciłam się na pięcie, ale nikogo za mną nie było. Pewnie się przesłyszałam. Odwróciłam się i zamarłam przede mną stał mężczyzna.



Miał ciemne włosy i niebieskie oczy. Jego kształt szczęki był bardzo pociągający. Przechylił głowę i spojrzał na mnie dziwnie. Tak jakby intrygowała go moja osoba.
- Wiesz, że takie dziewczyny jak ty nie powinny chodzić same po parku w nocy?- zapytał z drwiącym uśmieszkiem. Prychnęłam i chciałam go wyminąć, ale on stanął przede mną. 
- Gdzie się wybierasz? - spytał.
- Właściwie to nigdzie. - sama się zdziwiłam, że to powiedziałam. 
- To może pójdziesz ze mną do klubu?- powiedział i uśmiechnął się zachęcająco.
- Nie, dzięki. - odpowiedziałam przyjmując znudzony wyraz twarzy. Po usłyszeniu moich słów zaśmiał się i spoważniał. 
- Chętnie pójdziesz ze mną do klubu. - jego oczy patrzyły się w moje i nagle poczułam, że bardzo chcę pójść z nim do klubu. Ale dlaczego tak nagle zmieniłam decyzje? Czemu jego wzrok sprawił, że chcę tam iść, skoro wcześniej nie chciałam?
- Okej. - uśmiechnęłam się na co on odpowiedział tym samym.
Ruszyliśmy ramie w ramie. Po pewnym czasie okazało się, że to bardzo fajny facet. Przekonałam się do niego i szybko nawiązaliśmy kontakt.

                                                                    **********
                                                                    (W klubie)
Dowiedziałam się, że nazywa się Damon i ma 19 lat. Byliśmy już nieźle wstawieni. Alkohol sprawił, że stałam się odważniejsza. Wywijaliśmy na parkiecie pozwalając sobie na bardzo intymne ruchy. Kiedy usiedliśmy zdyszani przy barze, odwróciłam głowę w jego stronę i zamarłam. Jego twarz była tak blisko mojej, że mogłam poczuć jego ciepły oddech. Przybliżył się jeszcze bardziej i nasze usta się złączyły. Na początku tylko on całował, ale szybko włączyłam się do tej gry. Położyłam ręce na jego karku i rozwarłam usta. Złapał mnie za biodra i przeniósł na swoje kolana. Wczepiłam ręce w jego włosy i przyciągnęłam go bardziej. Nasze języki toczyły walkę o dominację. W końcu oderwaliśmy się od siebie, bo zabrakło nam oddechu. Wow.. nie mogę uwierzyć, że się z kimś pocałowałam. To był mój pierwszy pocałunek. Przez moich rodziców byłam skryta w sobie i nie obchodziło mnie zawieranie nowych znajomości. Dlatego nie miałam nigdy przedtem chłopaka.
- Dobrze całujesz, jak na pierwszy raz. - powiedział uśmiechając się złośliwie. Zesztywniałam. Ale nie dałam tego po sobie poznać. Wybuchłam śmiechem. Kiedy w końcu się uspokoiłam spojrzałam na niego. Znowu był poważny, a to oznacza..
- Chodź za mną.- powiedział patrząc mi głęboko w oczy. Wstał i poszedł przed siebie, ruszyłam za nim. Przeciskaliśmy się przez spocone ciała tańczące na parkiecie. Nie wiem dlaczego, ale coś kazało mi iść za nim. Ledwie wyszłam na zewnątrz, a on od razu pociągnął mnie za śmietnik. Jego mina zmieniła się diametralnie. Jego oczy pociemniały, a potem stały się czerwone. Wokół oczu zaczęły pojawiać się bardzo widoczne żyły. 


Byłam przerażona. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Pochylił się odrobinę i szybko wpił się w moją szyję. Czułam jego zimne zęby w mojej skórze. 
Sączył moją krew. Bolało, ale nie krzyczałam, wiedziałam jakie byłyby tego konsekwencje. Z każdą chwilą byłam coraz słabsza. Już prawie wypił ze mnie wszystko, kiedy się oderwał. Spojrzał na mnie, ledwo trzymałam się na nogach.
-Pij.- powiedział, ugryzł swój nadgarstek i przycisnął mi do warg. Zrobiłam jak kazał. Piłam i piłam, aż poczułam się na siłach. Oderwałam się od jego ręki. I podniosłam na niego wzrok. Byłam roztrzęsiona, ale nie dałam tego po sobie poznać, nie przy nim. Nie byłam zaskoczona że, Damon nie jest człowiekiem. Już wcześniej coś podejrzewałam. Żaden śmiertelnik nie porusza się tak szybo.  Podniosłam oczy w jego stronę, miał całą twarz w krwi. Wyjęłam z kurtki chusteczki i dałam mu jedną. Był zdziwiony moim zachowaniem, ale ją przyjął. Wzięłam drugą i wytarłam usta i szyję.
- Jesteś inna.- powiedział bacznie mi się przyglądając.- Moje wcześniejsze ofiary były przerażone, a ty? Dajesz mi chusteczkę.- powiedział i zaśmiał się krótko.
-Czyli jestem ofiarą? Zabijesz mnie?- przełknęłam głośno ślinę. Strach ogarnął moje ciało. Cała się trzęsłam. Nie tak wyobrażałam sobie swoją śmierć, nie tu. Nie teraz. 
- Miałem taki zamiar.- powiedział z zastanowieniem na twarzy- Jednak plany się trochę zmieniły.- powiedział z zagadkową miną. Położył swoją dłoń na moim karku i przekręcił go. Nastała ciemność. 
Śmierć.
To była moja ostatnia myśl.
______________________________________________________________

Przepraszam, że tak krótko, ale pisałam w nocy, kiedy miałam wenę. Teraz jak na to patrzę to nie mam pomysłu, co dalej, dlatego podzieliłam rozdział. Mam nadzieje, że Julce spodoba się moja wyobraźnia :D. Dziękuje za miłe komentarze.. to naprawdę bardzo motywuje. 
Było 7 komentarzy, więc jest romantic scen :D. Wiem, że on pocałował ją bardzo szybko, ale on jest taki szybki Bill. Dziękuje każdemu ;*
6 komentarzy= nowy rozdział



wtorek, 16 lipca 2013

SM Rozdział 8
Juliana*
Ale od niego alkoholem jechało! Dobrze, że walnęli go w porę, bo nie wiem ile jeszcze bym wytrzymała. Dobra, ale teraz liczy się Harry. 
- Weźcie pistolet.- powiedziała Michi. Popatrzyli na nią jak na wariatkę.- A jak będzie ich więcej?- po tych słowach Malik wziął spluwę z ręki bezwładnie leżącego mężczyzny. Dobry chłopczyk. Szybko udaliśmy się do fabryki. Od razu poczułam nieprzyjemne opary. Ciemne pomieszczenie, a w oddali metalowe schody. Szybko pobiegliśmy w ich stronę. Nie była to długa podróż i po chwili staliśmy już w korytarzu pełnym drzwi. Z każdego z nich dochodził nas hałas. Michelle odwróciła się do nas i pokazała ręką żebyśmy byli cicho, a sama podeszła do pierwszych drzwi po lewej. Przyłożyła do nich ucho. Nasłuchiwała, ale raczej to nie tam był Harry, bo pokręciła głową. Byłam cała roztrzęsiona bałam się. A strach jeszcze bardziej się wzmógł kiedy ktoś krzyknął. Odruchowo złapałam Nialla za rękę. Spojrzał na nasze ręce, a potem na mnie i uśmiechnął się pocieszająco. Każdy z nas zaczął robić to co Mich. Więc puściłam rękę Niallera i poszłam do przedostatnich drzwi po lewej. Przyłożyłam do nich ucho i usłyszałam przekleństwa. Ten piękny głos.. zawsze przyprawiał mnie o szybsze bicie serca i miłe drżenie. Wiedziałam, że to Harry. Zaczęłam maczać w ich stronę i pokazywać na drzwi. Szarpnęłam za klamkę.. nic. Kurwa tylko nie to! Szarpałam się z nią aż ktoś nie położył mi ręki na ramieniu. Spojrzałam na Liama który podszedł do drzwi je popchnął. Faceplam..
Harold leżał na ziemi cały poobijany i przywiązany do krzesła. Szybko do niego podbiegłam. Strasznie się o niego martwiłam. Ujęłam jego twarz w dłonie.
- Żyjesz?- zapytałam łamiącym się głosem.
- Julii..- wychrypiał. Moje serce zrobiło koziołka. Ten sposób w jaki wypowiedział moje imię. Otrząsając się z romantycznych wizji, zaczęłam rozwiązywać jego nogi. A Louis ręce. Kiedy był już odwiązany chłopaki podnieśli go do pozycji stojącej. I pociągnęli do wyjścia. Byliśmy już prawie przy drzwiach, które prowadzą na zewnątrz. Gdy usłyszeliśmy krzyk.
- Styles zniknął!
Harry*
Otworzyłem oczy. Byłem w jakimś niebieskim pokoju. Na ścianie był nadruk z wieżą Eiffla. A obok łóżka z zieloną pościelą, stało biurko w brązowym odcieniu. Więc jestem w pokoju Julii, albo Michelle. Tylko one mają francuski akcent. Dopiero teraz się zorientowałem, że coś, a raczej ktoś ciąży mi na ręce. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem czerwony busz. Juliana... Uśmiechnąłem się. Bardzo lubię tą tajemniczą dziewczynę. Jest taka inna, jedyna w swoim rodzaju. Przyciąga mnie do niej nie tylko wygląd, ale także charakter. Julii poruszyła się niespokojnie, a potem podniosła się do pozycji siedzącej. Przeciągnęła się. Przetarła oczy swoimi małymi piąstkami. Była taka niewinna. Kiedy otworzyła paczadła, od razu uśmiechnęła się szeroko i przytuliła mnie mocno. Mmm.. Jakie ładne perfumy Lady Million, jeśli się nie mylę. Odkleiła się ode mnie. 
- Jak się czujesz?- no tak nie mogło się obyć bez standardowego pytania.
- Dobrze, gdzie jestem?- zapytałem z bananem na twarzy.
- U Shelly. - odpowiedziała mi. A to spoko. Zaraz, kto to Shelly? W gronie moich znajomych nie ma nikogo takiego.
- Kogo?- zadałem pytanie zdezorientowany.
- Michelle. Wymyśliłyśmy sobie skróty, jeszcze w...- tu się zawahała- we Francji.- dokończyła pewniej.- Mnie nazywała Ana.
Faceplam. Teraz się zorientowałem co wydarzyło się poprzedniego dnia. Ja to mam talent.
- Przynieśliście okup?- zapytałem z niedowierzaniem. Przecież to kupa kasy.
- O.. w końcu się zorientowałeś. Nie.. wiesz może opowiem ci wszystko od początku.- kiwnąłem głową- Po dostaniu płyty obmyśliliśmy plan. Louis poinstruował nas jak dojechać do siedziby tego gangu.- tu skrzywiła się nieznacznie- Razem z Michi i Adele przebrałyśmy się za dziwki. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, chłopaki schowali się, a my zatrąbiłyśmy. Przyszedł jakiś koleś. Zapytałyśmy się go jak dojechać na tą trasę z prostytutkami. No i po odpowiedzi był tak zajęty naszymi cyckami, że nie zauważył, kiedy chłopcy się na niego rzucili. Pobili go i poszliśmy po ciebie, zabraliśmy twój zacny poobijany tyłek i już byliśmy przy drzwiach, gdy ktoś krzyknął, że zniknąłeś. Pobiegliśmy sprintem, ale to się na niewiele zdało. Wybiegli i zaczęli w nas strzelać. Lou oberwał w nogę, a Shelly w ramię. Mało brakowało, a dla nich obojgu skończyło by się amputacją. Na szczęście nikomu więcej nic się nie stało. Udało nam się uciec. Zayn dał cynk policji i nie masz już czym się martwić.- Na koniec uśmiechnęła się słodko. Patrzyłem na nią z niedowierzaniem. Zrobili dla mnie tyle rzeczy. Uratowali mnie narażając życie. Miałem szkliste oczy ze wzruszenia.
Pogłaskała mnie po policzku. Miała takie gładkie dłonie. Bardzo dobrze nadawałyby się do robienia.. Harry! Ogarnij zboczucha! Podniosłem głowę żeby móc patrzeć jej w oczy. Mogłem godzinami patrzeć w ten błękit. Zaczęliśmy się do siebie powoli zbliżać.
- Ekhem.. Nie chcę przerywać wam w tej jakże romantycznej chwili, ale obiad stygnie.- bezczelnie przerwał na Malik. Spojrzałem na niego morderczym wzrokiem. Na co uśmiechnął się złośliwie i wyszedł. Odwróciłem się do Julii, która nadal trzymała dłoń na moim policzku. Zbliżyłem moją twarz do jej. Dzieliły nas milimetry. Przymknęła oczy i pocałowałem ją w policzek. 
_________________________________________________________________
Ze mną nie ma tak szybko. Jeszcze trochę poczekacie na lizanie się. Miałam dodać od razu jak będzie 5 kom, ale byłam u babci i nie miałam neta. Wróciłam wczoraj wieczorem, a dziś urodziny mojego taty więc musiałam mu zrobić prezent. Wiem, że krótki, ale nie miałam weny żeby dalej pisać. Jestem z was dumna.. było 5 komentarzy!! I'm so happy. 
6 komentarzy= nowy rozdział Jak będzie więcej to może w 9 rozdziale będzie jakaś romantic scen :D

wtorek, 9 lipca 2013

SM Rozdział 7
Harry*
Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem Marka i Vebera. Byli to członkowie gangu Toma
(kolesia który leżał właśnie nieprzytomny). Serce zaczęło wybijać o wiele szybszy rytm, a czas jakby się zatrzymał. Stałem osłupiały i nie wiedziałem co robić. Za to mężczyźni ruszyli do przodu z obrzydliwymi uśmiechami. 
-Teraz się zemścimy.- warknął Veber. Mark kiwnął głową i jednym ruchem walnął mnie w głowę.  To było bardzo silne uderzenie pod pływem, którego zemdlałem. Obudziłem się w jakimś brzydkim pokoju. Ściany miały wyblakły kolor zieleni, a gdzieniegdzie rosła pleśń. Było też okno tylko całe przykute deskami, więc nie miałem jak uciec. Przede mną stał Mark z pistoletem w ręce.
- Dobra laluś, nie oddałeś nam forsy na czas. Więc, albo twoi przyjaciele to zrobią, albo cię zabije. - powiedział ostrym tonem. Przełknąłem głośno ślinę. -Teraz nagram filmik w którym grzecznie poprosisz ich o okup i bez żadnych trików.- Oficjalnie ogłaszam, że mam przejebane.
Liam* 
Patrzyłem się po wszystkich niespokojnie. Było już południe, a Harry'ego nadal nie było. Michi i Niall wszystko nam powiedzieli. Nie mogę uwierzyć, że Harry znowu wpakował się w kłopoty. A może to były te same kłopoty? Z zamyślenia wybudził mnie dzwonek do drzwi. Szybko do nich podbiegłem i otworzyłem je. Jednak tam nikogo nie było,  rozejrzałem się, ale też nic. Spojrzałem w dół, leżała tam płyta. Podniosłem ją i zaniosłem do salonu.
-Patrzcie co leżało pod drzwiami.- powiedziałem do grupki siedzącej w salonie. Zayn wstał i wziął ode mnie płytę. 
-Na co czekamy odtwórzmy.- powiedział i włożył ją do telewizora. Wziąłem do ręki pilot i nacisnąłem odpowiedni przycisk. Telewizor zaczął emitować obraz. Jakiś brzydki pokój, a w nim zakneblowany... HARRY! O My Gosh! 
-Gadaj!- powiedział jakiś napakowany facet po czym kopnął go tak, że się prawie przewrócił.
Harry'emu pojawiły się łzy w oczach. Z grymasem bólu na twarzy zaczął mówić.
-Musicie przynieść 10 000$ do parku. Dokładnie jutro o 12:00. Żadnej policji.Jeśli tego nie zrobicie ..- w tym momencie przełknął ślinę.- .. gang Czerwonych Skorpionów(wiem głupia nazwa) mnie zabije.- powiedział i może mi się wydawało, ale tak jakby bardziej zaakcentował nazwę gangu. 
- Dobra a teraz cię trochę poturbuję, żeby twoi przyjaciele na pewno przynieśli te pieniądze.- rzekł mężczyzna, który wcześniej kopnął Harry'ego. Podszedł do niego i walnął go w brzuch. Nie mogłem na to patrzeć. Wyłączyłem telewizor i spojrzałem na pozostałych. Adele i Juli miały zaczerwienione oczy od płaczu.
- Zauważyliście, że wywarł większy nacisk na nazwę gangu?- zapytała zdeterminowana Michelle. Kiwnęliśmy głową.- Mi się wydaje, że oni go trzymają w siedzibie tego gangu. 
-Nawet jeśli to wciąż nie wiemy gdzie to jest.- mój głos drżał pod wpływem zdenerwowania.
-Ja wiem. Byłem tam kiedyś z Harry'm.- powiedział Louis podnosząc głowę z kolan.
-To na co czekamy? Jedźmy tam!- rzucił zdenerwowany Niall i już podnosił się do wstania, ale Michi pociągnęła go za bluzkę. Spojrzał na nią krzywo.
-Jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież nie mamy planu. Musimy go najpierw wymyślić.- powiedziała ze stoickim spokojem, którego jej zazdrościłem w tym momencie. Po tych słowach Irlandczyk usiadł i zabraliśmy się za narady.
Michi*
-Teraz skręć w prawo.- poinstruował mnie Lou. - Potem jedź prosto i zatrzymaj się kiedy zobaczysz opuszczoną fabrykę. To tam. Trzymajcie się. - powiedział i poklepał każdą z nas po ramieniu. Po czym wpakował się do bagażnika. Obok mnie Adele trzęsła się z zimna. Nie dziwię się mi też było zimno w tym ubraniu. Jeżeli to coś można było nazwać ubraniem. Była to czerwona koronkowa sukienka, ledwo zakrywająca tyłek. Jej dekolt był bardzo duży. Jednym słowem wyglądałam jak dziwka. Właśnie taki był nasz zamiar. Wszystkie trzy miałyśmy tak wyglądać. Zobaczyłam opuszczoną fabrykę. Skręciłam w tamtą stronę i zatrzymałam się przy niej. Poczekałam aż chłopcy ukryją się za pojemnikami na śmieci i zatrąbiłam.
-Gotowe?- zapytałam się Juli i Adele. Kiwnęły głowami i wyszłyśmy z Sharana* Louisa. Ustawiłam się w nonszalanckiej pozycji. Julii wyjęła szminkę i przejeżdżała nią po swoich pełnych ustach. A Adele oparła się o samochód. Ja wypięłam biodro w lewo i położyłam na nim rękę. Miałyśmy wyglądać seksownie, nie mogłyśmy zawieść. Julia odgrywała tu największą rolę, to od niej zależało czy nam uwierzą. Usłyszałyśmy ciężkie kroki i zaraz drzwi się otworzyły. Stanął w nich na oko 30- letni mężczyzna w tatuażach i o silnej postawie. Dobra czas zacząć przedstawienie. Przygryzłam uwodzicielsko wargę. Koleś spojrzał na nas jak na jedzenie a potem uśmiechnął się łobuzersko, ukazując przy tym jego braki w uzębieniu.
-Czegoś panie potrzebują? - zapytał nikim głosem i podszedł do nas. 
-Zgubiłyśmy się.- zrobiłam smutną minkę- Nigdy nie byłyśmy w tej okolicy i nie wiemy jak stąd dojechać na Colbies Street*. Pomoże nam pan?- zapytałam i przeczesałam włosy dłonią.
-Oczywiście. Jedziesz prosto aż dojedziesz do centrum handlowego wtedy skręcasz na rondzie w lewo i potem musisz tylko wypatrywać tabliczki z ulicą.- rzekł bezczelnie patrząc się na mój odsłonięty biust. Normalnie bym mu przywaliła, ale muszę udawać dziwkę. Ehh..
-Dziękujemy. Może uda nam się panu jakoś odwdzięczyć.- zaszczebiotała Julia, ta to jest dopiero dobrą aktorką. Podeszła do niego kręcąc pupą, aż mi się śmiać chciało. Był nią oczarowany. Wtedy rzucili się na niego z tyłu chłopaki.
_________________________________________________________________
Sharan*- Duży samochód podobny do vana
Colbies Street*- To ulica Kołbielska, lecz to opowiadanie odgrywa się w Londynie i musiałam zmienić nazwę. Ulica z miejscowości w, której mieszkam. Użyta tu ze względu na prostytutki które tam stoją. Możliwe, że jest tam agencja towarzyska.
Przepraszam, że tak długo, ale nie miałam ochoty nic pisać. Rozdział miał wyglądać zupełnie inaczej, ale pomyślałam, że przyda się trochę dreszczyku.  Dziękuje za to, że nadal tu jesteście. :D
5 komentarzy= nowy rozdział


poniedziałek, 1 lipca 2013

PD Misja


Zapukałem do drzwi. Byłem mocno zdenerwowany. Kurczowo trzymałem w ręku bukiecik. Głośno przełykałem ślinę. Drzwi otworzyły się i wyszła zza nich Aria. Wyglądała bajecznie. Miała na sobie pantofle, białą spódnicę, dość obcisły ,ale nie przesadnie czarny top i kolorową brożkę. Wręczyłem jej bukiecik i poszliśmy. Zabrałem ją do kawiarni, tak jak było w planie. Starałem się zachowywać szarmancko, ale chyba nam obojgu to nie leżało, więc przestałem. Stwierdziłem ,że lepiej wyjdę jeśli będę sobą.
Więc jesteś Aria.- zacząłem- To dobrze…
Dlaczego?- zapytała uśmiechnięta.
Nie wiem. Po prostu bardzo podoba mi się to imię.- wzruszyłem ramionami. Dziewczyna zarumieniła się.
-Jestem Aria Rochester. Pozwolę sobie powiedzieć coś o mnie bo ja o tobie wiem dużo.- Spojrzałem na nią. Mój wzrok miał w sobie coś jakby niedowierzającego. Uśmiechnąłem się pogardliwie.- Więc jaki jest mój ulubiony kolor?
-Czerwony- szybko wypaliła.
-Jedzenie?
-Pizza… I marchewki!
-Zespół?
-The Fray.
-Sklep?
-Topman.
-Mam się bać?
-Acha- zażartowała. Zaczęliśmy się śmiać… Znowu! Ale to dobrze. Lubię dziewczyny z poczuciem humoru.

Tak minęła nam reszta wieczoru. Było naprawdę świetnie! Około godziny osiemnastej odprowadziłem ją do domu. Na pytanie czy się jutro zobaczymy odpowiedziałem ,że nie ,ale do niej napiszę. Na pożegnanie mocno mnie przytuliła i podziękowała za miłe chwile.
Następne trzy dni były do dupy! Ciągle padało. Jednak to nie był taki sobie tam deszczyk. Ogłoszono stan alarmowy bo groziła nam powódź. Na domiar złego odcięli nam prąd i nie mogłem załadować telefonu. Nie mogłem napisać ani zadzwonić. W środę przyszedłem do niej do domu, żeby zaprosić ją do parku na czwartek.
            Stałem przemoknięty przed jej drzwiami. Zapukałem parę razy. Ktoś odkrzyknął, że otworzy więc czekałem. Otworzyła mi Aria.
-Dasz się zaprosić jutro do parku?- bąknąłem kiwając się wesoło z rękoma złożonymi za plecami. Wyglądałem jak małe dziecko które prosi mamę o cukierka. Szczególnie z tym uśmieszkiem na twarzy.
-Ymmm… Chętnie!
-Ok. Będę jutro o 16. Pasuje?
-Tak… Raczej tak.- odparła.- To do jutra.
Uśmiechnęła się do mnie i zamknęła drzwi. Usłyszałem głośny trzask i krzyk. Coś szklanego się zbiło. Ktoś się kłócił. Przez okno zobaczyłem Arię, która ze łzami w oczach uciekła po schodach na górę. Jej rodzice się kłócili. Dopiero teraz uwierzyłem, że to patologiczna rodzina. W szpitalu państwo Rochester wyglądali… Dobrze jeśli mogę to tak nazwać. W każdym bądź razie nie wyglądali podejrzanie czy coś w tym stylu.


                    CZYTASZ=KOMENTUJESZ   prooooooooooooooszę!

 


czwartek, 27 czerwca 2013

Libster Adward 

Więc dostałam jedną nominację do Libster Adward, pytania:
1. Jaka jest najlepsza książka jaką przeczytałaś w życiu i dlaczego?
Harry Potter i Wiezień Azkabanu :D
2. Czy jesteś tolerancyjna?
Od kiedy zaczęłam być Directioner, to spojrzałam obiektywniej na ludzi i teraz mogę spokojnie powiedzieć, że tak.
3. Co shippujesz?
Nic! Ale lubię sobie popaczeć na Ziama <3
4. Ilu masz mężów/żon?
Mam 5 mężów :3
5. Gdybyś miała do wyboru : swoje łóżko, a żarcie... co byś wybrała?
Bardzo trudne pytanie.. ale myślę, że jestem bardziej związana z moim łóżeczkiem. Bo ono zawsze jest mimo, że czasem spędzam noce z innym łóżkiem i zawszę mogę się do niego przytulić.
6. Czy kiedyś zdarzyło ci się kogoś hejtować lub wysłać mu choć jednego hejta? Ale tak szczerze.
.. Tydzień temu, kiedy pewna koleżanka (czyt. Pulpecik w sosie) powiedziała, że jest fanką 1D   i najbardziej lubi Nialla. Zapytałam jak się nazywają ich piosenki, a ona, że ona ich nie słucha, tylko jednej tej z getcha getcha. Nawet nazwy nie zapamiętała i po prostu tak jej wyjechałam z hejtami.. Ughh..
7. Co sądzisz o związkach chłopców?
Myślę, że Elounor jest fałszywa, a Zerrie jest super :) (jestę mixer)
8. Jaka jest najgorsza rzecz,którą zrobiłaś?
Zaufałam takiej jednej dziewczynie z mojego osiedla. A teraz rozpowiada moje sekrety na prawo i lewo :/
9. Kto jest osobą o której z czystym sumieniem możesz powiedzieć, że jest twoim najlepszym przyjacielem?
Ada, na sto procent :) Ale jeszcze Julka i Natalia.
10. Jakie jest twoje ulubione słowo?
..Zayn 
11. Gdybyście miały robić tylko jedną rzecz do końca waszego życia, co by to było?
Czytanie, może teraz wyjdę na sztywniaka, ale kocham to :)
Nominuje :
http://czego-nigdy-nie-mialam.blogspot.com/
http://allyandonedirection.blogspot.com/
http://i-and-five-crazy.blogspot.com/
http://take-me-to-the-place-i-love-please.blogspot.com/
http://ellizabeth-story.blogspot.com/
http://foreveryoungwithu.blogspot.com/
http://iwantanotherworldagain.blogspot.com/
http://louis-younger-sister.blogspot.com/
http://can-anybody-help.blogspot.com/
http://teczowemarzenia.blogspot.com/
http://and-be-with-me.blogspot.com/
Pytania:
1.Jesteś Directioner ?
2.Jeżeli (a raczej tak) to jak do tego doszło?
3.Twój ulubiony film?
4.Czy żałujesz czegoś w życiu?
5. Którego z chłopców lubisz najbardziej?
6. Jak masz na imię?
7.Twoje 3 przyjaciółki?
8.Ile masz lat?
9.Twoje ulubione płatki?
10.Co cię zmotywowało do założenia bloga?
11.Jeżeli mogłabyś wybrać imię dla siebie, jakiekolwiek angielskie, polskie czy inne jakie to by było?
Dzięki za uwagę ^^Malik^^

sobota, 22 czerwca 2013

Szpital PD


                                                      


Siedzę tu od kiedy policja nas przywiozła. Chłopaki poszli godzinę temu ,ale Harry został dotrzymać mi towarzystwa. Utknęliśmy przed salą numer trzy. Tam ją położyli. Strasznie się martwię. Nie mogła zaczerpnąć oddechu przez całą drogę. Nigdy tak nie cierpiałem z czyjegoś powodu… Cholera. A na dobitkę Harry zasnął. Masakra…
W pewnym momencie z sali szpitalnej wyszła para. Na oko mieli czterdzieści parę lat. To byli jej rodzice. Poznałem po wyglądzie. Miała podobne oczy do matki a włosy po tacie. Byli mocno zdołowani i w lekkim szoku. Kobieta spojrzała na mnie. Lekko się uśmiechnęła i skręciła  w moją stronę.
-Śmiało- szepnęła do mnie zachęcająco- Wejdź do niej…
Kiedy małżeństwo odeszło zerwałem się na równe nogi.  Wszedłem do sali. Leżała na typowo szpitalnym łóżku przykryta niebieską kołdrą. Była bardzo blada. Byliśmy sami. Spoglądała w okno. Po jej policzku spływała łza.
-Dziękuje- zaczęła spokojnie- Znów mi pomogłeś. Jak ja ci się odwdzięczę?- zażartowała.
-Nie musisz. Tak szczerze to nic nie zrobiłem- uśmiechnąłem się do niej. Aria posunęła się robiąc tym samym miejsce na łóżku. Poklepała ręką w wolne miejsce obok siebie,  tym samym zachęcając abym się przysiadł. Więc usiadłem.
-Mam siedem dni-zaczęła
-Do czego?- Zapytałem z lekkim uśmieszkiem.
-Do końca- odrzekła spokojnie- Za siedem dnie umrę. To pewna diagnoza. Nikt nie wie co mi jest. To dziwna i nowa samorodna choroba… Nie martw się, nie jest zaraźliwa.
-Nie o to się teraz martwię- Mina mi zrzedła. Oczy zrobiły się szklane. Spojrzałem na okno i nie odrywałem od niego wzroku. Bezmyślnie gapiłem się w przestrzeń.- Kidy cię wypuszczą.
-Jutro a co?- Aria natychmiastowo się podniosła.
-Umówisz się ze mną? -zapytałem chyba trochę zbyt szybko. Nie chciałem się z tym tak wyrwać. Samo ze mnie wyszło… Za dużo czasu spędzam z Harrym.
-Tak –powiedziała ledwo powstrzymując się od uśmiechu- chętnie.
-Dobrze przyjdę po ciebie jutro ok. 18. Może być- Lekko uśmiechnąłem się do niej po czym ona pokiwała głową co oznaczało Tak.- Będą z nami jeszcze Kat i Zayn. Odwiozę ich kawałek. Potem zostaniemy sami…
- Będę czekała- odpowiedziała po dłuższej chwili. Uśmiechnęła się do siebie. Chyba  myślała ,że tego nie widzę ponieważ opuściła głowę. Wstałem, pożegnałem się z nią i wyszedłem. Od razu wziąłem swoje rzeczy i wyszedłem. Nogi pokierowały mnie na przystanek. Całą drogę myślałem o niej. Ma tylko siedem dni… Nie mogę w to uwierzyć. Najlepsze jest to ,że zdiagnozowali dokładną godzinę zgonu. Coś mi tu nie pasuje ,ale nie będę wnikać. Nie chcę z nią o tym rozmawiać… Więc postanowione. Nie będę zważał na to ile jej zostało. Postaram się aby ten ostatni tydzień był najlepszym. Nie chcę żeby o tym myślała. Po prostu.  Kiedy dojechałem od razu pobiegłem do pokoju Harrego. Na szczęście go spotkałem.
-Stary- zacząłem niepewnie- jest sprawa…
-Wal- bąknął
-Znasz się na dziewczynach więc- Styles momentalnie podniósł wzrok. Na jego policzkach pojawiły się dołeczki wywołane uśmiechem- Aria za siedem dni umrze to pewne. Chcę żeby ten tydzień zapamiętała najlepiej… Pomożesz?
Hazza przełknął ślinę. Tak jakby przez jego głowę biegło tysiąc myśli i wychwytywał tylko te słowa: Biedna dziewczyna.-Jesteś pewien że tak będzie? To co ma z nią być to prawda?
-Tak.
-Dobrze. Pomogę- rzuciłem mu się na szyję i zwaliłem z łóżka. Zaczęliśmy się śmiać, i tak zeszła się reszta wieczora.
            Następnego dnia wraz z Harrym pojechałem na miasto. Zwiedziliśmy miejsca w które mogę z nią iść. Sporządziliśmy listę. . Jaki baran przygotowuje listę? Heh…
 Może to dziwne ale bardzo mi na tym zależy. Lista wyglądała mniej więcej tak:
1 dzień: Kawiarnia u Sally
2 dzień: …
3 dzień: …
4 dzień: …
5 dzień: …
6 dzień: Wesołe miasteczko
7 dzień: spacer po parku, powrót do domu, koniec…
( … = jeszcze nie wiem)
Tu koniec oznacza… Sami wiecie co! To może dziwne ,że jej krewni ani rodzice przy tym nie będą ,ale jej rodzina jest patologiczna. Wiem to od Kat. Aria do szkoły podobno przychodziła pobita. Nie chcę żeby przeżywała  to sama, albo w złym towarzystwie.



Mam nadzieję, że się podoba :p. Pamiętajcie
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

środa, 19 czerwca 2013

SM Rozdział 6.
Liam*
Nie lubiłem tego miejsca, ale musiałem tu wytrzymać. Ze zniecierpliwieniem czekałem aż ktoś w końcu wyjdzie i powie, że wszystko okey. Siedziałem w poczekalni czekając na wyniki badań Michelle. Nie było jej tu, była u doktora. Mama non stop patrzyła zdenerwowana na drzwi. To dziwne ledwie ją poznała, a już traktowała jak własne dziecko. No, ale skoro ja się przejmowałem to ona pewnie też. Zayn wiercił się na krześle. Mrr.. polubił ją. Myśląc o tym poczułem tak, jakby smutek. Czy ja jestem o nią zazdrosny?! Nie to  niemożliwe. Moje przemyślenia przerwała osoba wyłaniająca się z drzwi. Pani doktor. Każdy wstał.
-No więc może zacznijmy od tego, że nic poważnego jej się nie stało.- powiedziała takim tonem jakby zwracała się do pięcioletnich dzieci.- Uderzenie było mocne, ale nie doszło do żadnych wewnętrznych komplikacji. Ja bym się bardziej martwiła jej psychiką.- dodała po chwili.
-Dlaczego?- zapytała zmartwiona mama.
-Przy tak mocnym uderzeniu, każdy by płakał albo krzyczał. Ona nic siedziała i patrzyła się tępo w przestrzeń. Widać było, że ją boli, ale ona nawet jęknęła.- powiedziała ze zmartwieniem, dziwnie marszcząc wymalowane brwi.
-Skoro nie płakała to znaczy, że jest twarda, a nie, że ma problemy z psychiką. Założę się, że w pani klinice jest psycholog i za to zgarnęła by pani kasę. Dlatego tak mówisz- rzekła wściekła mama.
-Może już wrócić do domu?- zapytałem zmieniając temat.
Pani doktor kiwnęła głową i bez słowa zaprowadziła nas do środka. Na łóżku leżała Michelle. Na brzuchu miała bandaż. Mama rzuciła się na nią. Zaczęła ją przytulać i powtarzać jak to bardzo się martwiła.
-Ymm..proszę pani.. Nie chciałabym nic mówić, ale dusi mnie pani.-powiedziała na jednym wydechu. Od razu ją puściła.-Możemy już iść?- zapytała po chwili.
Mama przytaknęła i wyszliśmy z kliniki.
                                                                  ***
Niebieskie trampki czy zielone? ...Najtrudniejszy wybór w moim życiu. Już wiem czarne adidasy! Kiedy tak zakładałem moje kochane buty, na dół zeszła Michi, a za nią Zayn. Super! Jak jej się coś stanie na tej imprezie, to matka nas zabije! Albo zwale na niego. Dobry pomysł. Jestem geniuszem.(czujecie ten sarkazm) Wyszliśmy i ruszyliśmy szybkim krokiem, bo i tak byliśmy już spóźnieni. Mama miała dzisiaj nocną zmianę, więc mogliśmy wrócić kiedy chcemy. Nagle usłyszałem Come As You Are - Nirvany. Zayn zmienił dzwonek? Spojrzałem na niego zdezorientowany, ale ten wzruszył ramionami. Obydwoje jak na komendę spojrzeliśmy na Michelle. Ta zarumieniła się i odebrała telefon.
-Cześć.- powiedziała i uśmiechnęła się.Moje serce mimowolnie przyspieszyło.Pierwszy raz uśmiecha się przy nas!
-Aha. Okej. Już idziemy.- powiedziała i rozłączyła się.- Musimy jeszcze zajść do parku.- rzuciła obojętnie. Pokiwałem głową na znak zgody.
Spojrzałem na Zayna, patrzył się na nią dość.. dziwnie. Zaraz. Teraz do mnie dotarło! Ona jest jak on! Rysuje, słucha Nirvany, jest zamknięta w sobie. Jeszcze się okaże, że jej ojciec też był alkoholikiem! Byli by idealną parą.Trochę mnie to wkurzyło. Czemu ja tak reaguje na myśl, że oni mogli by być razem?Jakiś mały głosik w mojej głowie podpowiadał mi, że jestem zazdrosny, ale ja kazałem mu się zamknąć. Nim się spostrzegłem byliśmy już w parku. Michi ruszyła w stronę dwóch postaci. Poszliśmy za nią. To był Styles i jego siostra. Harry podszedł do Michi i ją przytulił. Popatrzyłem na nich krzywo i odwróciłem wzrok. A ona skrzywiła się i delikatnie lecz stanowczo wyplotła się z jego uścisku. Spojrzała na niego z troską i odwróciła się do Adele.
-Już wszystko okej?-zapytała i uśmiechnęła się. Adele tylko kiwnęła głową i wzięła ją za rękę i ruszyły w stronę domu Louisa.
Michelle*
Błądziłam pośród ludzi poszukując jakiejś znajomej twarzy. Nikogo nie znałam. Chłopcy rozeszli się gdzieś, a Adele poszła do koleżanek. W końcu dałam sobie spokój i z opuszczoną głową poszłam po coś do picia. Nagle o coś zahaczyłam i upadłam powalając przy okazji kogoś jeszcze. Otworzyłam oczy. Leżałam na Liamie. Mój oddech przyspieszył. Uśmiechnął się. Boże jaki on ma ładny uśmiech. Położyłam dłonie na jego klacie. Mrr.. jaka umięśniona (wiem jestem powalona). Podparłam się o nią i wstałam. Wszyscy się na nas patrzyli. Nie chciałam wyjść na jakiegoś nie ogara, więc podałam mu rękę. Chwycił ją i wstał. Posłałam mu przepraszający uśmiech i odeszłam. Poszłam na górę do jednego z pokoi.Musiałam trochę pobyć sama, bo w głowie mi się już kręciło od tego hałasu. Otworzyłam drzwi do jednego z pokoi i zaraz tego pożałowałam. W pokoju "zabawiała"się pewna para. Szybko zamknęłam drzwi. Gdzie jest cenzura jak ktoś jej potrzebuje?! Skierowałam się do drugiego pokoju. Zawahałam się i na wszelki wypadek przyłożyłam ucho do drzwi.
-Miały być na dzisiaj!- usłyszałam stłumiony głos.
-Ale ich nie nie mam. Daj mi jeszcze tydzień. Obiecuje, że je przyniosę w piątek.- skądś kojarzę ten głos. Zachrypnięty i ładny.. Harry! Otworzyłam drzwi. Jakiś koleś krzyczał na Harry' ego, a on tylko się kulił bojąc się, że go uderzy.
-Ty to się musisz zawsze w coś pakować Styles. - ostatnie słowo wręcz wysyczałam. Spojrzeli na mnie. Harry ze strachem, a koleś z jakimś dziwnym wyrazem twarzy.
-Nie powinnaś się do tego mieszać. Lepiej stąd zmykaj. - powiedział mężczyzna po czym odwrócił się i wrócił do krzyczenia na Hazzę. Nie wytrzymałam. Muszę wezwać kogoś na pomoc.Nie wiem dlaczego, ale wiedziałam, że tylko jedna osoba może nam pomóc.Wybiegłam z pokoju i biegiem zeszłam ze schodów. Rozejrzałam się. Pod ścianą stali jacyś mężczyźni. Wiedziałam, że przyszli tu z tym kolesiem, który jest na górze. Harry musi uciekać.Rozglądając się tak, zobaczyłam blond czuprynę. Ruszyłam ku niej. Złapałam chłopaka za rękę i pociągnęłam do pokoju.
-Co się stało?- zapyta Niall.
-Harry. Kłopoty.-wydyszałam tylko.
Na górze popchnęłam go do drzwi. Od razu wtargnął do pokoju. Widząc co się dzieje podszedł do kolesia i odepchnął go od Harry' ego. A ja wzięłam Hazzę za rękę i pociągnęłam ku drzwi na balkon. Otworzyłam je i wypchnęłam go za nie. Usłyszałam trzask. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam nieprzytomnego kolesia i Nialla stojącego nad nim z lampą w ręce.
-A taka ładna lampa...-mruknął pod nosem. Przewróciłam oczami i kiwnęłam głową na znak ,żeby ruszył za nami. Podeszłam do balustrady i spojrzałam w dół. Basen. Było wysoko, ale woda wszystko ułatwiała.
-Który pierwszy?- spojrzałam na nich. Jakoś nikt nie rwał się do współpracy. Więc ja jako hardkor musiałam im pokazać jak się to robi. Westchnęłam.Wdrapałam się na barierkę i już zaraz stałam na niej. Wzięłam głęboki wdech i przypomniałam sobie te 3 lat chodzenia na chiliderki. Zrobiłam krok do przodu i spadałam.Ciepłe powietrze szarpało mi ubrania. Ja latam! Parę sekund i już poczułam zimną wodę. Szkoda, że tak szybko się skończyło. Spojrzałam w górę. Nialler już stawał na poręczy. Zrobił krok do przodu. Poleciał trochę i wpadł do wody przy okazji mnie ochlapując. Hazza się trochę wahał.
-Harry szybko!-krzyknęłam. Ze zdeterminowaniem wyrysowanym na twarzy stanął na poręczy. Już miał skakać kiedy drzwi się otworzyły. W nich stali ci kolesie, których widziałam na dole. Ruszyli w kierunku Harry'ego. Raczej nie po to, żeby go przytulić.
_________________________________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale wena. Wiem, że non stop się weną bronie, ale tak to już jest. Raz masz pomysł a raz nie. Tak ogólnie to nie jestem zadowolona z rozdziału : /
Ps. Dodajemy z jednego konta, bo to nasze wspólne ;)
Zasada Czytasz=Komentujesz
^^Malik^^

niedziela, 16 czerwca 2013

Budka telefoniczna PD


Rano ok. 6.00 wstaliśmy na śniadanie. Harry jak zwykle  jadł banana którego zwędził Niallowi. Flegmatycznie schodziłem ze schodów. Nigdzie mi się nie śpieszyło. Dzień jak co dzień. W końcu po długiej wędrówce na dół znalazłem się na miejscu. I wtedy coś jakby mnie uderzyło. Taki nagły impuls.
-Gdzie Aria?- zapytałem z lekkim strachem ,który jak mam nadzieję był niesłyszalny.
-Jeszcze wczoraj przyjechali po nią rodzice i policja.-odrzekł Zayn. Kat złapała go za rękę.  Nie przejął się tym zbytnio. Chyba nawet nie zauważył. W ogóle ostatnio jest jakiś oschły (nie licząc wczorajszego  pocałunku )- Podobno uciekła z domu. Nie chcieli nic powiedzieć. Ani rodzice ,ani policja, ani ona sama. Nie zdradziła nazwiska. Tylko…
-Chłopaki szybciej bo samolot nam ucieknie- przerwał Niall- Lou ubierzesz się w samochodzie. Ruchy!!!
-Zaraz!- krzyknąłem- Co tylko?
            W samolocie było cholernie nudno. Harry słuchał muzyki, Niall coś jadł, Liam i Kat czytali a Zayn poprawiał włosy. Tak czy inaczej gorzej być nie mogło. Na dobitkę po mojej prawej stronie siedziało dziecko z serii akuku kuku! Męczyło mnie tym tekstem jakieś pół godziny!!!  Resztę lotu zastanawiałem się słowami Zayna Tylko.. Co to mogło znaczyć? Wiem jak się nazywa, ile ma lat gdzie mieszka… Właśnie!!! Chodzi o to! Tylko dlaczego nie chciała tego powiedzieć? A może to chłopaki coś ukrywają…?
            Koncert jest bajeczny! Akustyka i scenografia są świetne! Od tygodnia tak dobrze się nie bawiłem. Lately I found myself  thinking. Been dreaming about you a lot. Tysiące fanów  przyszło aby obejżeć  koncert. To było magiczne! Cieszy mnie ten fakt. He’d kill me without any warning .If he took a look in my brain.
            Koncert się skończył. Znów siedzieliśmy w samolocie. Tym razem było lepiej.
- Myślisz o niej prawda- zapytał Hazza- Widzę to po tobie. Usilnie się nad czymś zastanawiasz. Rozchmurzyłeś się. Wrócił mój stary Lou. I wiesz co? Mam dla ciebie niespodziankę!
-Serio?- zdziwiłem się. Od razu na myśl nasunęła mi się Aria. W sumie nie wiem czemu… Jakoś tak
-Znów to robisz –Harry spoważniał- Ciągle o niej myślisz… Sądzę ,że to coś poważnego Louis.
-Echem… -Na mojej twarzy rozlał się rumieniec. Dlaczego on mnie tak zna?! Uwielbiam go za to mimo ,że ma to swoje wady- No wiesz… Nie znam jej…
-Za to będziesz miał okazję-przerwał mi Styles. Założył słuchawki na uszy i poszedł spać. Pokrótce dotarliśmy na miejsce. Na lotnisku czekało tysiące podnieconych fanów. Cholera. Co teraz? Jak stąd wyjść?  Słyszałem te głosy w mojej głowie oraz zza moich pleców. Stała tam ¼ 1D i Kat. Zacząłem się bać.
-Musimy biec-wydusił Liam- I to szybko.
Wybiegliśmy z samolotu. Zaczęła się niezła jadka.  Każdy biegł w swoją stronę. Wszystko działo się w okropnie szybkim tempie. Byłem zdany tylko na siebie. Tłum rozwrzeszczanych dziewczyn nie chciał mnie puścić. Musiałem siłą się wyrywać. Na ogół kochamy swoich fanów ,ale to było już przegięcie. W pewnym momencie straciłem orientację.  Nie wiedziałem co się dzieje i gdzie mam biec. Poczułem czyjąś dłoń na mojej. Pociągnęła mnie za sobą. To była Aria. Przedzierała się przez tłum i ciągnęła mnie za sobą. Tym sposobem doszliśmy do nowo powstałej budki telefonicznej ,która stała obok. Była jeszcze oklejona kartonem więc ciężko było zobaczyć co jest w środku. Weszliśmy i od razu zakneblowaliśmy drzwi. Byliśmy bezpieczni. Dziewczyna wybuchła głośnym śmiechem. Poszedłem w jej ślady. Cała ta sytuacja była chora i zakręcona. To w sumie nawet zabawne położenie. Chichraliśmy się około  pół godziny. W pewnym momencie ona przysunęła się do mnie. Z impulsu położyłem rękę na jej ramieniu. Nie przestawaliśmy się śmiać. Nie chcę wyjść na jakiegoś dziwaka który podnieca się gdy dotknie dziewczyny, ale dziwnie się poczułem. Zrobiło mi się tak ciepło w środku. Nie wiem czy dlatego, że byliśmy blisko siebie czy od  bólu brzucha wywołanego śmiechem. Tak czy inaczej było mi miło. Mam nadzieję ,że jej też… Nagle Aria przestała się śmiać. Jej uśmiechnięte usta przeszyły grymas i ból. Lekko się zgięła w pół. Złapała się za klatkę piersiową.
-Aria?- zacząłem zdenerwowany- Co ci jest? Aria!
-Nie mogę… Ciężko mi- mówiła nie mogąc złapać oddechu. Dusiła się na moich oczach. Spanikowałem. Totalnie nie wiedziałem co mam zrobić. Ze strachu nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Dziewczyna uklękła.  Zerwałem się żeby ją podnieść. Wyprowadziłem ją na zewnątrz. Nagle stwierdziłem ,że to zbyt ryzykowne. To stado nas rozszarpie! Niestety było już zbyt późno… Ku mojemu zdziwieniu na zewnątrz było pusto. Zobaczyłem tylko chłopaków, Kat i policjantów którzy chodzili i krzyczeli moje imię.
-Tu jestem-wrzasnąłem- Pomocy!


Hej mam nadzieję, że opowiadanie się podoba :P. A no i pamiętaj;
            Czytasz=Komentujesz

sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 2 Srebrny Smok


                                     Srebrny smok

Po ok. godzinie byliśmy już w domu. Położyłem dziewczynę w moim łóżku i przykryłem kołdrą.
-Kim ty właściwie jesteś?- zapytałem i szczerze to nie liczyłem na odpowiedź. Była głęboko uśpiona. Wstałem o podszedłem do szafy. Nagle wszedł Harry. Usiadł koło niej, widocznie mnie nie zauważył. Odgarnął jej włosy z czoła. Zaczął coś po cichu nucić.
-Cholera stary co ty robisz?- zapytałem. Styles aż odskoczył. Przestraszył się bo wcześniej mnie nie zauważył.
-Wystraszyłeś mnie- odrzekł zgorszony- Wiem kim ona jest.
-Naprawdę? -zdziwiłem się- Skąd?
-To Aria -odpowiedział ze sztucznym spokojem-  . Jest o rok starsza ode mnie. Kat mi powiedziała. Chodziła z nią do szkoły.
-To po cholerę ją głaszczesz?!-wrzasnąłem
-Mrrr…  Lou jest zazdrosny! Niall znalazł ci ją w odpowiednim momencie!!! Hahaha! Zakochałeś się star…- Hazza nie dokończył. Rzuciłem się na niego z pięściami. Wrzeszczałem co w stylu Zamknij się idioto albo łżesz .
Podczas tej bijatyki zauważyłam coś dziwnego.
-Czekaj-wrzasnąłem. Walaliśmy się po łóżku na którym leżała ona- Gdzie jest Aria?
Przed nami dziewczyna. Trzymała w ręku poduszkę i koc. Patrzyła na nas tajemniczym i przenikliwym spojrzeniem. Bardzo poważnym jak na dwudziestolatkę. Mimo ,że jej twarz była spokojna gdy spojrzała na mnie jej usta wykrzywiły się na coś w rodzaju uśmiechu.
-Cześć Lou- powiedziała
-Skąd znasz moje imię?- zapytałem z lekkim strachem w głosie.
-W lekkiej śpiączce dużo się słyszy- uśmiechnęła się. Odgarnęła włosy. Na jej uchu znajdował się srebrny kolczyk w kształcie smoka który je owijał . Zapatrzyłem się na niego.
-Echem –Harry przerwał milczenie- Wiem ,że ty Lou chciałbyś popatrzeć jeszcze na swoją miłość ,ale jutro mamy koncert więc musisz iść spać. Ja też idę
-Zaraz ci –nie dokończyłem. Ona zaczęła się śmiać. Cicho ale usłyszałem. To był miły i przyjacielski śmiech. Zerknąłem na nią jeszcze raz.  Życzyłem jej dobrej nocy i poszedłem na korytarz.  Po chwili uświadomiłem sobie ,że tak właściwie to był mój pokój. Wróciłem się. Aria już spała. Nie chciałem jej budzić , więc poszedłem do pokoju Hazzy i ułożyłem się koło niego.
-Wywalaj Niall -powiedział.
-Ale to ja. Louis – szepnąłem.
-To dobranoc mój mały pedałku- szepnął Styles po czym zasnął.

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 1 PD


                                           


Znów siedziałem na łóżku. Harry i Niall pojechali na zakupy a Zayn i Liam mieli ważną sprawę do załatwienia. Tak czy inaczej byłem zupełnie sam. Coś nie dawało mi spokoju. Nie mogłem wstać. Nie miałem siły. Wieść od Elenour mnie dobiła a bynajmniej dostatecznie żeby odebrać chęć do życia.  Czułem ogromną pustkę… Nic nie mogło jej zapełnić.
-Jak czuje się mój mały pedałek?- zapytał pieszczotliwie Harry ,który właśnie wszedł do salonu- W porządku?
-A jak to wygląda? -odrzekłem- Jestem nikim. Znów jestem tylko nic nieznaczącą materią wśród tej ogromnej przestrzeni.-Schowałem głowę pod koc. Zacząłem płakać. Po prostu. Hazza przysiadł koło mnie. W pewnym momencie zauważyłem ,że jeszcze ktoś siedzi koło nas. Poczułem słony zapach sera i ziemniaków.-mogę się poczęstować Niall? -zapytałem szepcząc. Szczerze to prawie nie wydałem z siebie żadnego dźwięku.
-Jasne! -krzyknął wesoło Irlandczyk. –A co do tej Eleo…elou… noui… twojej byłej!- zaczął się śmiać. W sumie to dość ciężkie imię do wymówienia a szczególnie z tym irlandzkim akcentem- Znajdziesz inną, lepszą!
            Wybraliśmy się do parku. Było cicho i spokojnie. O 1.00 w nocy ciężko byłoby o kogoś żywego w takim miejscu. Na placu zabaw stały trzy postacie: Liam, Zayn i Katrine( nowa dziewczyna Zayna).Nie widzieli nas mimo ,żę stali pod latarnią. Było bardzo ciemno. Nagle parka zaczęła się całować. Nie mogłem na to patrzeć. Odwróciłem głowę i uroniłem łzę. Tu się poznaliśmy-pomyślałem. Harry uścisnął mnie i szepnął ,że zaraz stąd pójdziemy. Kiedy Kat mnie ujrzała od razu puściła Zayna. Chłopak się zmieszał tak samo jak ona. Wiedział ile to miejsce dla mnie znaczyło.
-Lou- zaczął Zayn- nie było może z wami może Nialla?
-Był tu przed chwilą… To dość dziwne –odrzekłem . Wszyscy zaczęliśmy się rozglądać. Nawoływaliśmy go ale nie odpowiadał. Po paru minutach szukania usłyszeliśmy szelest liści.
-Chłopaki- krzyknął Niall. Był bardzo zmęczony i zasapany- pomórzcie!!!
Z daleka wyglądał bardzo dziwnie. Był strasznie nieforemny. Zbyt szeroki… Gdy podszedł bliżej zauważyłem ,że ma coś w rękach ... A raczej kogoś. Od razu zerwałem się z miejsca. Biegłem najszybciej jak się dało. Nial niósł kogoś… To była dziewczyna. Miała na sobie podarte i sprane dżinsy. Na lewej stopie wisiał biały convers który nie był już taki biały.  Drugiego chyba zgubiła. Jej czarna  bluzka trochę się podarła więc zdjąłem marynarkę i ją okryłem. Było zimno a ona nie miała bluzy. Jej pełne usta były lekko otwarte. Można powiedzieć ,że to dość ładnie wyglądało. Harry powiedział by ,że seksownie. Wziąłem ją na ręce. Jej niebieskie, szklane od płaczu oczy otworzyły się na moment. Spojrzały na mnie z ulgą pełne miłości i wdzięczności po czym się zamknęły. Znów straciła przytomność.

___________________________________________________________________________________

Hejka. Mam nadzieję, że się podoba. Proszę komentujcie bo nie wiem czy jest sens pisać. ~Hazza

                                                           Czytasz=Komentujesz


Nowa autorka.
Dochodzi do nas nowa autorka. Ja będę pisać swoje opowiadanie a ona swoje. Więc od teraz przed rozdziałami będziemy dodawać inicjały nazwy opowiadania. Moje to SM- Some Mistakes, 2 PD- Power of Dreams. I pod rozdziałami pisać podpis. Mój ^^Malik^^. Ona już sobie sama wybierze, pewnie coś z Louisem lub Harrym ;) Życzę miłego czytania ;)

wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział 5.
Michelle*
Patrząc na nią przypomniało mi się tyle wspomnień. Miałam już szkliste oczy ze wzruszenia, ale coś sobie przypomniałam. Ja nie mogę płakać. Nie chce być słaba. Moje serce odeszło wraz z moją mamą.  Echo emocji czasem przebija się przeze mnie, ale to tylko echo. Nie potrafię już uśmiechać się jak kiedyś. Cały prawdziwy uśmiech znikał powoli z kolejnymi rozczarowaniami. Zawsze kiedy myślałam, że w końcu mi się układa, coś się psuło. Ten sam smutek przypominający mi, że ja nie jestem stworzona do radości. Czy teraz naprawdę jestem szczęśliwa?Czy to będzie kolejne rozczarowanie?
-Nad czym myślisz?- głos mojej przyjaciółki wyrwał mnie z zamyślenia.
-O tym ile przeszłyśmy.-powiedziałam powoli. Zerknęłam na zegarek. Co już tyle tu jestem?!
-Chętnie bym jeszcze z tobą została, ale to mój pierwszy dzień w tej budzie i nie chcę mi się iść do dyra. - rzekłam i szybko odeszłam. Kiedy byłam już przy drzwiach przypomniałam sobie, że zgubiłam soczewkę. Kurwa! Weszłam do klasy z nisko opuszczoną głową i usiadłam obok Nialla. Resztę lekcji przesiedziałam kombinując jak wyjść z tej niezręcznej sytuacji. 
-Niall masz jakieś ciemne okulary?- szepnęłam do siedzącego obok blondyna. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się,  że mogę mu zaufać. Zaczął przeszukiwać plecak. Jednak nic nie znalazł.
-Sorry zapomniałem wziąć.- powiedział. Dzwonek obwieścił koniec lekcji. Szybko wyszłam sali  wpadając z impętem na Zayna.
-Przepraszam.-powiedziałam cicho i już chciałam odejść.
-Czekaj.-powiedział i złapał mnie za ramię. Przeszedł mnie miły dreszcz. To na pewno dlatego, że jego dłoń jest zimna. Odkręciłam się nadal patrząc w ziemię. 
-Louis wyprawia dziś imprezę, przyjdziesz?- zapytał.
Spojrzałam na niego, a on się uśmiechnął.
-Tak, ale teraz proszę puść mnie, to boli.-powiedziałam z poważnym wyrazem twarzy. 
Kiedy tylko mnie puścił od razu pobiegłam do łazienki żeby nikt mnie nie zobaczył. Usłyszałam szloch w jednej z kabin i bez zapowiedzi otworzyłam ją. Siedziała tam dziewczyna. Miała blond włosy i zielono-niebieskie oczy w łzach. Spojrzała na mnie zdziwiona. Uklękłam przy niej i spojrzałam jej głęboko w oczy. Skrzywiła się, ale nic nie powiedziała.
-Czemu płaczesz?-zapytałam z troską.
-Wszystko się wali! Mój ojciec siedzi w więzieniu za dożywocie. Ja mam astmę, która przekreśla wszystkie moje marzenia. A chłopak, który mi się podoba...- W tym momencie głos jej się załamał. Szybko ją przytuliłam. Zaczęła płakać mi w ramię. Głaskałam ją po włosach i mówiłam, że będzie dobrze.
-Przepraszam, że się rozkleiłam. No więc on nienawidzi kiedy dziewczyny płaczą, a ja jestem strasznie wrażliwa...-powiedziała pochlipując. Wstałam i wzięłam ją za rękę. 
-Otrzyj łzy i się uśmiechnij.-powiedziałam. Spojrzała na mnie i wytarła oczy. Zaraz zrobiła się czerwona. Sięgnęła po inhalator i zaraz jej przeszło. Wyszłyśmy z łazienki idąc koło siebie. 
Adele*
Pomyliłam się co do tej dziewczyny. Fajna była. Spojrzałam na nią. Szła z opuszczoną głową. Czemu wcześniej miała zielone oczy a teraz ma dwu kolorowe? ... Jestem głupia. Przecież to jasne, że nosiła soczewki. 
-Jak się nazywasz?-zapytałam.
-Michelle... a ty?- spojrzała na mnie różnobarwnymi oczami.
-Adele.- rzekłam i zobaczyłam małą grupkę zebraną wokół jednego punktu. Podeszłyśmy bliżej. Zobaczyłam mojego brata bijącego się z jakimś dresem! Widać było, że Harry przegrywa. Zachłysnęłam się powietrzem. Zrobiło mi się słabo. Chciałam tam pobiec i walnąć tego gościa! Ale tak bardzo brakowało mi tchu. Zaczęłam szukać inhalatora, ale nigdzie go nie było. Spojrzałam w stronę bójki. Czerwień i brąz zlały mi się w jedną wielką papkę. Zemdlałam... kolejny raz.
Michelle*
Kiedy tylko zobaczyłam tą bijatykę od razu pobiegłam do tego dresa. Zobaczyłam Julie zmierzającą w tym samym kierunku. W dwójkę zawsze raźniej. Podeszłam do niego i zawaliłam mu kopniak prosto w kroczę. Skrzywił się. Lecz zaraz stał wyprostowany. Już chciał mnie uderzyć, kiedy rzuciła się na niego Juli. Walnęła go pięścią w policzek. Upadł, ale nie poddał się i wstał. Złapał mnie za bluzkę, podniósł i popchnął do ściany. Przywalił mi pięścią w brzuch. Zamknęłam oczy i upadłam. Podnieś się debilko! Chwiejąc się wstałam na nogi. Splunęłam krwią. Zobaczyłam jak dres stał oparty o ścianę a przed nim stała nauczycielka i dyrektor. Coś do niego krzyczeli, ale dla mnie najważniejszy był chłopak w lokach. Siedziała przy nim Juli i go pocieszała. Podeszłam do nich. 
-Nic ci nie jest?-zapytałam zaniepokojona.
-Dziękuję.-powiedział tylko, a pojedyncze łzy spłynęły mu po policzkach. Pomogłyśmy mu wstać. Spojrzał najpierw na mnie, a potem na Julie i nas przytulił. Juli uśmiechnęła się szeroko. Wyplątałam się z jego uścisku. Więc stali tam sami i się przytulali. On coś tam jej mówił szlochając, a ona głaskała go po lokach. Obrzydliwe. Odkręciłam się i przedostałam się przez tłum zebrany w korytarzu. Nagle się o coś potknęłam. To była Adele. Leżała tam w bezruchu, blada na twarzy.   
_________________________________________________________________
Powiem szczerze, że ten rozdział miał wyglądać zupełnie inaczej. Po prostu pomyślałam, że trochę was nudzę. Więc dodałam coś co ożywi sytuację. I chciałabym dodać, że wasze komentarze strasznie mnie motywują! Wczoraj aż popłakałam się ze wzruszenia :D
Czytasz=komentujesz

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 4
Liam*
Jadłem właśnie spaghetti z mamą* i Zayn'em, kiedy usłyszałem kroki. Odruchowo spojrzałem w stronę schodów. Zobaczyłem Michelle. Zdjęła bluzę więc w końcu mogłem ją zobaczyć. Miała czarne, długie włosy i chorowicie bladą cerę. Usiadła obok Zayna. Kiedy podniosła głowę, zobaczyłem co ukrywała pod okularami. Jedno oko miała brązowe, a drugie zielone.
-Ładne oczy.-powiedział Zayn. Już chciałem go kopnąć, ale Michelle powiedziała.
-Dzięki, ty też masz ładne.-mówiąc wpatrywała się w swoje dłonie. Zayn odwrócił się do mnie i walnął się pięścią w klatę. Za chwilę się skrzywił i mruknął bezgłośne "Auł". Zacząłem się śmiać. Wszyscy oprócz Zayna spojrzeli się na mnie z miną "WTF?". Speszony, szybko zająłem się jedzeniem.
Michelle*
Z czego ten debil się śmiał? Nie rozumiem go. Ogólnie nie rozumiem nikogo. Może kiedy pobędę trochę w normalnym otoczeniu, to moja empatia wróci? Co ja gadam przecież nigdy nie miałam empatii. Wstałam i odniosłam talerz do zlewu. Już zmierzałam do pokoju, ale usłyszałam.
-Michi, idź się przebrać i uczesz włosy. Zaraz jedziemy kupić ci ubrania.- powiedziała pani Rickman. Fuck, dlaczego ja?! Pobiegłam szybko na górę, bo coś czuję, że jak bym została to ktoś stracił by głowę. 
Adele* 
Szłam właśnie z Magie do szkoły, kiedy zobaczyłam Louisa. Stał i gadał ze swoją paczką do której zalicza się Harry. Popatrzyłam trochę na niego, no może nie trochę. Z rozmarzenia wyrwała mnie Magie. 
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!- zapytała rozgniewana.
-Przepraszam, ale nie mogę się na niczym skupić.- powiedziałam z smutną minką. 
-Wybaczam ci. Dopiero co wróciłaś ze szpitala, nie panujesz nad sobą.- rzekła z wyższością. 
Byłyśmy już w klasie. Zajęłyśmy jak zawsze ostatnie miejsca. Zabrakło mi tchu. Szybko wyjęłam inhalator i poczułam jak wraca mi dech w piersiach. Schowałam go pośpiesznie żeby nikt nie zauważył. Jednak znów musiałam coś spieprzyć, bo jak tylko podniosłam głowę zobaczyłam parę zielonych oczu wpatrujących się we mnie. Dziewczyna czym prędzej się odwróciła. Przestałam się już nią zajmować, bo dzwonek obwieścił lekcje. Do klasy wpadł Niall z kanapką w ręku. Rozejrzał się i usiadł obok zielonookiej. Spojrzała na niego dziwnie ale nie protestowała. Uuuu... zapowiada się romansik. Lekcja jakoś zleciała. Wychodząc wpadłam na Lou.
-Jak leziesz debilko?!-warknął. Spojrzałam się na niego z łzami w oczach i pobiegłam do łazienki, żeby spokojnie się wyryczeć.
Michelle*
Pierwszy dzień w nowej szkole i już wiem, że blondyna z ostatniej ławki ma astmę. Jakiś zboczeniec z pierwszej zakochał się w babie od bioli. A facet od histy w liście ulubionych na kompie ma pornole... O fuck matma. No to idziemy na chwilę na dwór. 
-Przepraszam mogę iść do toalety?- zapytałam z przesłodzonym wyrazem twarzy.
-Idź.-mruknął matematyk. 
Szłam przez szkolny korytarz spokojnym krokiem. Wychodząc z szkoły wpadłam na kogoś. 
-Auł! Mogłabyś uwa...- urwałam w połowie zdania, bo zorientowałam się, że soczewka wypadła mi z oka. Szybko rzuciłam się na podłogę w poszukiwaniach. Osoba pochyliła się nade mną i uniosła moją twarz. Szybko zamknęłam oczy. 
-Otwórz oczy.-powiedział znajomy głos. Od razu poczułam się bezpieczna i otworzyłam oczy. 
Juli! To naprawdę ona!! Chociaż ma jakiś inny kolor włosów. Taki czerwono-miedziany. Podniosła mnie jednym ruchem i przytuliła. 
-Jak ja za tobą tęskniłam!- szepnęłam jej do ucha. 
-Ja za tobą też kochana.- powiedziała. Od razu poczułam od niej papierosy. Odsunęłam ją od siebie i spojrzałam na nią wzrokiem mordercy. Westchnęła i zgasiła peta którego miała w buzi.
_________________________________________________________________
mama*- Liam mówi na panią Rickman mama, ponieważ adoptowała go jak miał 10 lat i się tak nauczył na nią mówić.
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale wena.. 
Czytasz=komentujesz