czwartek, 25 lipca 2013

SM Rozdział 9 cz.1 
Rozdział dedykowany mojej Julce, myślę, że ci się bardzo spodoba :)
Juliana*
Po obiedzie poszłam przejść się do parku. Szłam sobie opustoszałymi ścieżkami i rozmyślałam o tym co się mogło wydarzyć między mną i Harry'm. Pamiętam jak jego ciepłe usta dotknęły mojego policzka. Od razu się uśmiechnęłam na to wspomnienie. Moje rozmyślania przerwał świst, dobywający się z za moich pleców. Odkręciłam się na pięcie, ale nikogo za mną nie było. Pewnie się przesłyszałam. Odwróciłam się i zamarłam przede mną stał mężczyzna.



Miał ciemne włosy i niebieskie oczy. Jego kształt szczęki był bardzo pociągający. Przechylił głowę i spojrzał na mnie dziwnie. Tak jakby intrygowała go moja osoba.
- Wiesz, że takie dziewczyny jak ty nie powinny chodzić same po parku w nocy?- zapytał z drwiącym uśmieszkiem. Prychnęłam i chciałam go wyminąć, ale on stanął przede mną. 
- Gdzie się wybierasz? - spytał.
- Właściwie to nigdzie. - sama się zdziwiłam, że to powiedziałam. 
- To może pójdziesz ze mną do klubu?- powiedział i uśmiechnął się zachęcająco.
- Nie, dzięki. - odpowiedziałam przyjmując znudzony wyraz twarzy. Po usłyszeniu moich słów zaśmiał się i spoważniał. 
- Chętnie pójdziesz ze mną do klubu. - jego oczy patrzyły się w moje i nagle poczułam, że bardzo chcę pójść z nim do klubu. Ale dlaczego tak nagle zmieniłam decyzje? Czemu jego wzrok sprawił, że chcę tam iść, skoro wcześniej nie chciałam?
- Okej. - uśmiechnęłam się na co on odpowiedział tym samym.
Ruszyliśmy ramie w ramie. Po pewnym czasie okazało się, że to bardzo fajny facet. Przekonałam się do niego i szybko nawiązaliśmy kontakt.

                                                                    **********
                                                                    (W klubie)
Dowiedziałam się, że nazywa się Damon i ma 19 lat. Byliśmy już nieźle wstawieni. Alkohol sprawił, że stałam się odważniejsza. Wywijaliśmy na parkiecie pozwalając sobie na bardzo intymne ruchy. Kiedy usiedliśmy zdyszani przy barze, odwróciłam głowę w jego stronę i zamarłam. Jego twarz była tak blisko mojej, że mogłam poczuć jego ciepły oddech. Przybliżył się jeszcze bardziej i nasze usta się złączyły. Na początku tylko on całował, ale szybko włączyłam się do tej gry. Położyłam ręce na jego karku i rozwarłam usta. Złapał mnie za biodra i przeniósł na swoje kolana. Wczepiłam ręce w jego włosy i przyciągnęłam go bardziej. Nasze języki toczyły walkę o dominację. W końcu oderwaliśmy się od siebie, bo zabrakło nam oddechu. Wow.. nie mogę uwierzyć, że się z kimś pocałowałam. To był mój pierwszy pocałunek. Przez moich rodziców byłam skryta w sobie i nie obchodziło mnie zawieranie nowych znajomości. Dlatego nie miałam nigdy przedtem chłopaka.
- Dobrze całujesz, jak na pierwszy raz. - powiedział uśmiechając się złośliwie. Zesztywniałam. Ale nie dałam tego po sobie poznać. Wybuchłam śmiechem. Kiedy w końcu się uspokoiłam spojrzałam na niego. Znowu był poważny, a to oznacza..
- Chodź za mną.- powiedział patrząc mi głęboko w oczy. Wstał i poszedł przed siebie, ruszyłam za nim. Przeciskaliśmy się przez spocone ciała tańczące na parkiecie. Nie wiem dlaczego, ale coś kazało mi iść za nim. Ledwie wyszłam na zewnątrz, a on od razu pociągnął mnie za śmietnik. Jego mina zmieniła się diametralnie. Jego oczy pociemniały, a potem stały się czerwone. Wokół oczu zaczęły pojawiać się bardzo widoczne żyły. 


Byłam przerażona. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Pochylił się odrobinę i szybko wpił się w moją szyję. Czułam jego zimne zęby w mojej skórze. 
Sączył moją krew. Bolało, ale nie krzyczałam, wiedziałam jakie byłyby tego konsekwencje. Z każdą chwilą byłam coraz słabsza. Już prawie wypił ze mnie wszystko, kiedy się oderwał. Spojrzał na mnie, ledwo trzymałam się na nogach.
-Pij.- powiedział, ugryzł swój nadgarstek i przycisnął mi do warg. Zrobiłam jak kazał. Piłam i piłam, aż poczułam się na siłach. Oderwałam się od jego ręki. I podniosłam na niego wzrok. Byłam roztrzęsiona, ale nie dałam tego po sobie poznać, nie przy nim. Nie byłam zaskoczona że, Damon nie jest człowiekiem. Już wcześniej coś podejrzewałam. Żaden śmiertelnik nie porusza się tak szybo.  Podniosłam oczy w jego stronę, miał całą twarz w krwi. Wyjęłam z kurtki chusteczki i dałam mu jedną. Był zdziwiony moim zachowaniem, ale ją przyjął. Wzięłam drugą i wytarłam usta i szyję.
- Jesteś inna.- powiedział bacznie mi się przyglądając.- Moje wcześniejsze ofiary były przerażone, a ty? Dajesz mi chusteczkę.- powiedział i zaśmiał się krótko.
-Czyli jestem ofiarą? Zabijesz mnie?- przełknęłam głośno ślinę. Strach ogarnął moje ciało. Cała się trzęsłam. Nie tak wyobrażałam sobie swoją śmierć, nie tu. Nie teraz. 
- Miałem taki zamiar.- powiedział z zastanowieniem na twarzy- Jednak plany się trochę zmieniły.- powiedział z zagadkową miną. Położył swoją dłoń na moim karku i przekręcił go. Nastała ciemność. 
Śmierć.
To była moja ostatnia myśl.
______________________________________________________________

Przepraszam, że tak krótko, ale pisałam w nocy, kiedy miałam wenę. Teraz jak na to patrzę to nie mam pomysłu, co dalej, dlatego podzieliłam rozdział. Mam nadzieje, że Julce spodoba się moja wyobraźnia :D. Dziękuje za miłe komentarze.. to naprawdę bardzo motywuje. 
Było 7 komentarzy, więc jest romantic scen :D. Wiem, że on pocałował ją bardzo szybko, ale on jest taki szybki Bill. Dziękuje każdemu ;*
6 komentarzy= nowy rozdział



wtorek, 16 lipca 2013

SM Rozdział 8
Juliana*
Ale od niego alkoholem jechało! Dobrze, że walnęli go w porę, bo nie wiem ile jeszcze bym wytrzymała. Dobra, ale teraz liczy się Harry. 
- Weźcie pistolet.- powiedziała Michi. Popatrzyli na nią jak na wariatkę.- A jak będzie ich więcej?- po tych słowach Malik wziął spluwę z ręki bezwładnie leżącego mężczyzny. Dobry chłopczyk. Szybko udaliśmy się do fabryki. Od razu poczułam nieprzyjemne opary. Ciemne pomieszczenie, a w oddali metalowe schody. Szybko pobiegliśmy w ich stronę. Nie była to długa podróż i po chwili staliśmy już w korytarzu pełnym drzwi. Z każdego z nich dochodził nas hałas. Michelle odwróciła się do nas i pokazała ręką żebyśmy byli cicho, a sama podeszła do pierwszych drzwi po lewej. Przyłożyła do nich ucho. Nasłuchiwała, ale raczej to nie tam był Harry, bo pokręciła głową. Byłam cała roztrzęsiona bałam się. A strach jeszcze bardziej się wzmógł kiedy ktoś krzyknął. Odruchowo złapałam Nialla za rękę. Spojrzał na nasze ręce, a potem na mnie i uśmiechnął się pocieszająco. Każdy z nas zaczął robić to co Mich. Więc puściłam rękę Niallera i poszłam do przedostatnich drzwi po lewej. Przyłożyłam do nich ucho i usłyszałam przekleństwa. Ten piękny głos.. zawsze przyprawiał mnie o szybsze bicie serca i miłe drżenie. Wiedziałam, że to Harry. Zaczęłam maczać w ich stronę i pokazywać na drzwi. Szarpnęłam za klamkę.. nic. Kurwa tylko nie to! Szarpałam się z nią aż ktoś nie położył mi ręki na ramieniu. Spojrzałam na Liama który podszedł do drzwi je popchnął. Faceplam..
Harold leżał na ziemi cały poobijany i przywiązany do krzesła. Szybko do niego podbiegłam. Strasznie się o niego martwiłam. Ujęłam jego twarz w dłonie.
- Żyjesz?- zapytałam łamiącym się głosem.
- Julii..- wychrypiał. Moje serce zrobiło koziołka. Ten sposób w jaki wypowiedział moje imię. Otrząsając się z romantycznych wizji, zaczęłam rozwiązywać jego nogi. A Louis ręce. Kiedy był już odwiązany chłopaki podnieśli go do pozycji stojącej. I pociągnęli do wyjścia. Byliśmy już prawie przy drzwiach, które prowadzą na zewnątrz. Gdy usłyszeliśmy krzyk.
- Styles zniknął!
Harry*
Otworzyłem oczy. Byłem w jakimś niebieskim pokoju. Na ścianie był nadruk z wieżą Eiffla. A obok łóżka z zieloną pościelą, stało biurko w brązowym odcieniu. Więc jestem w pokoju Julii, albo Michelle. Tylko one mają francuski akcent. Dopiero teraz się zorientowałem, że coś, a raczej ktoś ciąży mi na ręce. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem czerwony busz. Juliana... Uśmiechnąłem się. Bardzo lubię tą tajemniczą dziewczynę. Jest taka inna, jedyna w swoim rodzaju. Przyciąga mnie do niej nie tylko wygląd, ale także charakter. Julii poruszyła się niespokojnie, a potem podniosła się do pozycji siedzącej. Przeciągnęła się. Przetarła oczy swoimi małymi piąstkami. Była taka niewinna. Kiedy otworzyła paczadła, od razu uśmiechnęła się szeroko i przytuliła mnie mocno. Mmm.. Jakie ładne perfumy Lady Million, jeśli się nie mylę. Odkleiła się ode mnie. 
- Jak się czujesz?- no tak nie mogło się obyć bez standardowego pytania.
- Dobrze, gdzie jestem?- zapytałem z bananem na twarzy.
- U Shelly. - odpowiedziała mi. A to spoko. Zaraz, kto to Shelly? W gronie moich znajomych nie ma nikogo takiego.
- Kogo?- zadałem pytanie zdezorientowany.
- Michelle. Wymyśliłyśmy sobie skróty, jeszcze w...- tu się zawahała- we Francji.- dokończyła pewniej.- Mnie nazywała Ana.
Faceplam. Teraz się zorientowałem co wydarzyło się poprzedniego dnia. Ja to mam talent.
- Przynieśliście okup?- zapytałem z niedowierzaniem. Przecież to kupa kasy.
- O.. w końcu się zorientowałeś. Nie.. wiesz może opowiem ci wszystko od początku.- kiwnąłem głową- Po dostaniu płyty obmyśliliśmy plan. Louis poinstruował nas jak dojechać do siedziby tego gangu.- tu skrzywiła się nieznacznie- Razem z Michi i Adele przebrałyśmy się za dziwki. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, chłopaki schowali się, a my zatrąbiłyśmy. Przyszedł jakiś koleś. Zapytałyśmy się go jak dojechać na tą trasę z prostytutkami. No i po odpowiedzi był tak zajęty naszymi cyckami, że nie zauważył, kiedy chłopcy się na niego rzucili. Pobili go i poszliśmy po ciebie, zabraliśmy twój zacny poobijany tyłek i już byliśmy przy drzwiach, gdy ktoś krzyknął, że zniknąłeś. Pobiegliśmy sprintem, ale to się na niewiele zdało. Wybiegli i zaczęli w nas strzelać. Lou oberwał w nogę, a Shelly w ramię. Mało brakowało, a dla nich obojgu skończyło by się amputacją. Na szczęście nikomu więcej nic się nie stało. Udało nam się uciec. Zayn dał cynk policji i nie masz już czym się martwić.- Na koniec uśmiechnęła się słodko. Patrzyłem na nią z niedowierzaniem. Zrobili dla mnie tyle rzeczy. Uratowali mnie narażając życie. Miałem szkliste oczy ze wzruszenia.
Pogłaskała mnie po policzku. Miała takie gładkie dłonie. Bardzo dobrze nadawałyby się do robienia.. Harry! Ogarnij zboczucha! Podniosłem głowę żeby móc patrzeć jej w oczy. Mogłem godzinami patrzeć w ten błękit. Zaczęliśmy się do siebie powoli zbliżać.
- Ekhem.. Nie chcę przerywać wam w tej jakże romantycznej chwili, ale obiad stygnie.- bezczelnie przerwał na Malik. Spojrzałem na niego morderczym wzrokiem. Na co uśmiechnął się złośliwie i wyszedł. Odwróciłem się do Julii, która nadal trzymała dłoń na moim policzku. Zbliżyłem moją twarz do jej. Dzieliły nas milimetry. Przymknęła oczy i pocałowałem ją w policzek. 
_________________________________________________________________
Ze mną nie ma tak szybko. Jeszcze trochę poczekacie na lizanie się. Miałam dodać od razu jak będzie 5 kom, ale byłam u babci i nie miałam neta. Wróciłam wczoraj wieczorem, a dziś urodziny mojego taty więc musiałam mu zrobić prezent. Wiem, że krótki, ale nie miałam weny żeby dalej pisać. Jestem z was dumna.. było 5 komentarzy!! I'm so happy. 
6 komentarzy= nowy rozdział Jak będzie więcej to może w 9 rozdziale będzie jakaś romantic scen :D

wtorek, 9 lipca 2013

SM Rozdział 7
Harry*
Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem Marka i Vebera. Byli to członkowie gangu Toma
(kolesia który leżał właśnie nieprzytomny). Serce zaczęło wybijać o wiele szybszy rytm, a czas jakby się zatrzymał. Stałem osłupiały i nie wiedziałem co robić. Za to mężczyźni ruszyli do przodu z obrzydliwymi uśmiechami. 
-Teraz się zemścimy.- warknął Veber. Mark kiwnął głową i jednym ruchem walnął mnie w głowę.  To było bardzo silne uderzenie pod pływem, którego zemdlałem. Obudziłem się w jakimś brzydkim pokoju. Ściany miały wyblakły kolor zieleni, a gdzieniegdzie rosła pleśń. Było też okno tylko całe przykute deskami, więc nie miałem jak uciec. Przede mną stał Mark z pistoletem w ręce.
- Dobra laluś, nie oddałeś nam forsy na czas. Więc, albo twoi przyjaciele to zrobią, albo cię zabije. - powiedział ostrym tonem. Przełknąłem głośno ślinę. -Teraz nagram filmik w którym grzecznie poprosisz ich o okup i bez żadnych trików.- Oficjalnie ogłaszam, że mam przejebane.
Liam* 
Patrzyłem się po wszystkich niespokojnie. Było już południe, a Harry'ego nadal nie było. Michi i Niall wszystko nam powiedzieli. Nie mogę uwierzyć, że Harry znowu wpakował się w kłopoty. A może to były te same kłopoty? Z zamyślenia wybudził mnie dzwonek do drzwi. Szybko do nich podbiegłem i otworzyłem je. Jednak tam nikogo nie było,  rozejrzałem się, ale też nic. Spojrzałem w dół, leżała tam płyta. Podniosłem ją i zaniosłem do salonu.
-Patrzcie co leżało pod drzwiami.- powiedziałem do grupki siedzącej w salonie. Zayn wstał i wziął ode mnie płytę. 
-Na co czekamy odtwórzmy.- powiedział i włożył ją do telewizora. Wziąłem do ręki pilot i nacisnąłem odpowiedni przycisk. Telewizor zaczął emitować obraz. Jakiś brzydki pokój, a w nim zakneblowany... HARRY! O My Gosh! 
-Gadaj!- powiedział jakiś napakowany facet po czym kopnął go tak, że się prawie przewrócił.
Harry'emu pojawiły się łzy w oczach. Z grymasem bólu na twarzy zaczął mówić.
-Musicie przynieść 10 000$ do parku. Dokładnie jutro o 12:00. Żadnej policji.Jeśli tego nie zrobicie ..- w tym momencie przełknął ślinę.- .. gang Czerwonych Skorpionów(wiem głupia nazwa) mnie zabije.- powiedział i może mi się wydawało, ale tak jakby bardziej zaakcentował nazwę gangu. 
- Dobra a teraz cię trochę poturbuję, żeby twoi przyjaciele na pewno przynieśli te pieniądze.- rzekł mężczyzna, który wcześniej kopnął Harry'ego. Podszedł do niego i walnął go w brzuch. Nie mogłem na to patrzeć. Wyłączyłem telewizor i spojrzałem na pozostałych. Adele i Juli miały zaczerwienione oczy od płaczu.
- Zauważyliście, że wywarł większy nacisk na nazwę gangu?- zapytała zdeterminowana Michelle. Kiwnęliśmy głową.- Mi się wydaje, że oni go trzymają w siedzibie tego gangu. 
-Nawet jeśli to wciąż nie wiemy gdzie to jest.- mój głos drżał pod wpływem zdenerwowania.
-Ja wiem. Byłem tam kiedyś z Harry'm.- powiedział Louis podnosząc głowę z kolan.
-To na co czekamy? Jedźmy tam!- rzucił zdenerwowany Niall i już podnosił się do wstania, ale Michi pociągnęła go za bluzkę. Spojrzał na nią krzywo.
-Jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież nie mamy planu. Musimy go najpierw wymyślić.- powiedziała ze stoickim spokojem, którego jej zazdrościłem w tym momencie. Po tych słowach Irlandczyk usiadł i zabraliśmy się za narady.
Michi*
-Teraz skręć w prawo.- poinstruował mnie Lou. - Potem jedź prosto i zatrzymaj się kiedy zobaczysz opuszczoną fabrykę. To tam. Trzymajcie się. - powiedział i poklepał każdą z nas po ramieniu. Po czym wpakował się do bagażnika. Obok mnie Adele trzęsła się z zimna. Nie dziwię się mi też było zimno w tym ubraniu. Jeżeli to coś można było nazwać ubraniem. Była to czerwona koronkowa sukienka, ledwo zakrywająca tyłek. Jej dekolt był bardzo duży. Jednym słowem wyglądałam jak dziwka. Właśnie taki był nasz zamiar. Wszystkie trzy miałyśmy tak wyglądać. Zobaczyłam opuszczoną fabrykę. Skręciłam w tamtą stronę i zatrzymałam się przy niej. Poczekałam aż chłopcy ukryją się za pojemnikami na śmieci i zatrąbiłam.
-Gotowe?- zapytałam się Juli i Adele. Kiwnęły głowami i wyszłyśmy z Sharana* Louisa. Ustawiłam się w nonszalanckiej pozycji. Julii wyjęła szminkę i przejeżdżała nią po swoich pełnych ustach. A Adele oparła się o samochód. Ja wypięłam biodro w lewo i położyłam na nim rękę. Miałyśmy wyglądać seksownie, nie mogłyśmy zawieść. Julia odgrywała tu największą rolę, to od niej zależało czy nam uwierzą. Usłyszałyśmy ciężkie kroki i zaraz drzwi się otworzyły. Stanął w nich na oko 30- letni mężczyzna w tatuażach i o silnej postawie. Dobra czas zacząć przedstawienie. Przygryzłam uwodzicielsko wargę. Koleś spojrzał na nas jak na jedzenie a potem uśmiechnął się łobuzersko, ukazując przy tym jego braki w uzębieniu.
-Czegoś panie potrzebują? - zapytał nikim głosem i podszedł do nas. 
-Zgubiłyśmy się.- zrobiłam smutną minkę- Nigdy nie byłyśmy w tej okolicy i nie wiemy jak stąd dojechać na Colbies Street*. Pomoże nam pan?- zapytałam i przeczesałam włosy dłonią.
-Oczywiście. Jedziesz prosto aż dojedziesz do centrum handlowego wtedy skręcasz na rondzie w lewo i potem musisz tylko wypatrywać tabliczki z ulicą.- rzekł bezczelnie patrząc się na mój odsłonięty biust. Normalnie bym mu przywaliła, ale muszę udawać dziwkę. Ehh..
-Dziękujemy. Może uda nam się panu jakoś odwdzięczyć.- zaszczebiotała Julia, ta to jest dopiero dobrą aktorką. Podeszła do niego kręcąc pupą, aż mi się śmiać chciało. Był nią oczarowany. Wtedy rzucili się na niego z tyłu chłopaki.
_________________________________________________________________
Sharan*- Duży samochód podobny do vana
Colbies Street*- To ulica Kołbielska, lecz to opowiadanie odgrywa się w Londynie i musiałam zmienić nazwę. Ulica z miejscowości w, której mieszkam. Użyta tu ze względu na prostytutki które tam stoją. Możliwe, że jest tam agencja towarzyska.
Przepraszam, że tak długo, ale nie miałam ochoty nic pisać. Rozdział miał wyglądać zupełnie inaczej, ale pomyślałam, że przyda się trochę dreszczyku.  Dziękuje za to, że nadal tu jesteście. :D
5 komentarzy= nowy rozdział


poniedziałek, 1 lipca 2013

PD Misja


Zapukałem do drzwi. Byłem mocno zdenerwowany. Kurczowo trzymałem w ręku bukiecik. Głośno przełykałem ślinę. Drzwi otworzyły się i wyszła zza nich Aria. Wyglądała bajecznie. Miała na sobie pantofle, białą spódnicę, dość obcisły ,ale nie przesadnie czarny top i kolorową brożkę. Wręczyłem jej bukiecik i poszliśmy. Zabrałem ją do kawiarni, tak jak było w planie. Starałem się zachowywać szarmancko, ale chyba nam obojgu to nie leżało, więc przestałem. Stwierdziłem ,że lepiej wyjdę jeśli będę sobą.
Więc jesteś Aria.- zacząłem- To dobrze…
Dlaczego?- zapytała uśmiechnięta.
Nie wiem. Po prostu bardzo podoba mi się to imię.- wzruszyłem ramionami. Dziewczyna zarumieniła się.
-Jestem Aria Rochester. Pozwolę sobie powiedzieć coś o mnie bo ja o tobie wiem dużo.- Spojrzałem na nią. Mój wzrok miał w sobie coś jakby niedowierzającego. Uśmiechnąłem się pogardliwie.- Więc jaki jest mój ulubiony kolor?
-Czerwony- szybko wypaliła.
-Jedzenie?
-Pizza… I marchewki!
-Zespół?
-The Fray.
-Sklep?
-Topman.
-Mam się bać?
-Acha- zażartowała. Zaczęliśmy się śmiać… Znowu! Ale to dobrze. Lubię dziewczyny z poczuciem humoru.

Tak minęła nam reszta wieczoru. Było naprawdę świetnie! Około godziny osiemnastej odprowadziłem ją do domu. Na pytanie czy się jutro zobaczymy odpowiedziałem ,że nie ,ale do niej napiszę. Na pożegnanie mocno mnie przytuliła i podziękowała za miłe chwile.
Następne trzy dni były do dupy! Ciągle padało. Jednak to nie był taki sobie tam deszczyk. Ogłoszono stan alarmowy bo groziła nam powódź. Na domiar złego odcięli nam prąd i nie mogłem załadować telefonu. Nie mogłem napisać ani zadzwonić. W środę przyszedłem do niej do domu, żeby zaprosić ją do parku na czwartek.
            Stałem przemoknięty przed jej drzwiami. Zapukałem parę razy. Ktoś odkrzyknął, że otworzy więc czekałem. Otworzyła mi Aria.
-Dasz się zaprosić jutro do parku?- bąknąłem kiwając się wesoło z rękoma złożonymi za plecami. Wyglądałem jak małe dziecko które prosi mamę o cukierka. Szczególnie z tym uśmieszkiem na twarzy.
-Ymmm… Chętnie!
-Ok. Będę jutro o 16. Pasuje?
-Tak… Raczej tak.- odparła.- To do jutra.
Uśmiechnęła się do mnie i zamknęła drzwi. Usłyszałem głośny trzask i krzyk. Coś szklanego się zbiło. Ktoś się kłócił. Przez okno zobaczyłem Arię, która ze łzami w oczach uciekła po schodach na górę. Jej rodzice się kłócili. Dopiero teraz uwierzyłem, że to patologiczna rodzina. W szpitalu państwo Rochester wyglądali… Dobrze jeśli mogę to tak nazwać. W każdym bądź razie nie wyglądali podejrzanie czy coś w tym stylu.


                    CZYTASZ=KOMENTUJESZ   prooooooooooooooszę!