wtorek, 9 lipca 2013

SM Rozdział 7
Harry*
Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem Marka i Vebera. Byli to członkowie gangu Toma
(kolesia który leżał właśnie nieprzytomny). Serce zaczęło wybijać o wiele szybszy rytm, a czas jakby się zatrzymał. Stałem osłupiały i nie wiedziałem co robić. Za to mężczyźni ruszyli do przodu z obrzydliwymi uśmiechami. 
-Teraz się zemścimy.- warknął Veber. Mark kiwnął głową i jednym ruchem walnął mnie w głowę.  To było bardzo silne uderzenie pod pływem, którego zemdlałem. Obudziłem się w jakimś brzydkim pokoju. Ściany miały wyblakły kolor zieleni, a gdzieniegdzie rosła pleśń. Było też okno tylko całe przykute deskami, więc nie miałem jak uciec. Przede mną stał Mark z pistoletem w ręce.
- Dobra laluś, nie oddałeś nam forsy na czas. Więc, albo twoi przyjaciele to zrobią, albo cię zabije. - powiedział ostrym tonem. Przełknąłem głośno ślinę. -Teraz nagram filmik w którym grzecznie poprosisz ich o okup i bez żadnych trików.- Oficjalnie ogłaszam, że mam przejebane.
Liam* 
Patrzyłem się po wszystkich niespokojnie. Było już południe, a Harry'ego nadal nie było. Michi i Niall wszystko nam powiedzieli. Nie mogę uwierzyć, że Harry znowu wpakował się w kłopoty. A może to były te same kłopoty? Z zamyślenia wybudził mnie dzwonek do drzwi. Szybko do nich podbiegłem i otworzyłem je. Jednak tam nikogo nie było,  rozejrzałem się, ale też nic. Spojrzałem w dół, leżała tam płyta. Podniosłem ją i zaniosłem do salonu.
-Patrzcie co leżało pod drzwiami.- powiedziałem do grupki siedzącej w salonie. Zayn wstał i wziął ode mnie płytę. 
-Na co czekamy odtwórzmy.- powiedział i włożył ją do telewizora. Wziąłem do ręki pilot i nacisnąłem odpowiedni przycisk. Telewizor zaczął emitować obraz. Jakiś brzydki pokój, a w nim zakneblowany... HARRY! O My Gosh! 
-Gadaj!- powiedział jakiś napakowany facet po czym kopnął go tak, że się prawie przewrócił.
Harry'emu pojawiły się łzy w oczach. Z grymasem bólu na twarzy zaczął mówić.
-Musicie przynieść 10 000$ do parku. Dokładnie jutro o 12:00. Żadnej policji.Jeśli tego nie zrobicie ..- w tym momencie przełknął ślinę.- .. gang Czerwonych Skorpionów(wiem głupia nazwa) mnie zabije.- powiedział i może mi się wydawało, ale tak jakby bardziej zaakcentował nazwę gangu. 
- Dobra a teraz cię trochę poturbuję, żeby twoi przyjaciele na pewno przynieśli te pieniądze.- rzekł mężczyzna, który wcześniej kopnął Harry'ego. Podszedł do niego i walnął go w brzuch. Nie mogłem na to patrzeć. Wyłączyłem telewizor i spojrzałem na pozostałych. Adele i Juli miały zaczerwienione oczy od płaczu.
- Zauważyliście, że wywarł większy nacisk na nazwę gangu?- zapytała zdeterminowana Michelle. Kiwnęliśmy głową.- Mi się wydaje, że oni go trzymają w siedzibie tego gangu. 
-Nawet jeśli to wciąż nie wiemy gdzie to jest.- mój głos drżał pod wpływem zdenerwowania.
-Ja wiem. Byłem tam kiedyś z Harry'm.- powiedział Louis podnosząc głowę z kolan.
-To na co czekamy? Jedźmy tam!- rzucił zdenerwowany Niall i już podnosił się do wstania, ale Michi pociągnęła go za bluzkę. Spojrzał na nią krzywo.
-Jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież nie mamy planu. Musimy go najpierw wymyślić.- powiedziała ze stoickim spokojem, którego jej zazdrościłem w tym momencie. Po tych słowach Irlandczyk usiadł i zabraliśmy się za narady.
Michi*
-Teraz skręć w prawo.- poinstruował mnie Lou. - Potem jedź prosto i zatrzymaj się kiedy zobaczysz opuszczoną fabrykę. To tam. Trzymajcie się. - powiedział i poklepał każdą z nas po ramieniu. Po czym wpakował się do bagażnika. Obok mnie Adele trzęsła się z zimna. Nie dziwię się mi też było zimno w tym ubraniu. Jeżeli to coś można było nazwać ubraniem. Była to czerwona koronkowa sukienka, ledwo zakrywająca tyłek. Jej dekolt był bardzo duży. Jednym słowem wyglądałam jak dziwka. Właśnie taki był nasz zamiar. Wszystkie trzy miałyśmy tak wyglądać. Zobaczyłam opuszczoną fabrykę. Skręciłam w tamtą stronę i zatrzymałam się przy niej. Poczekałam aż chłopcy ukryją się za pojemnikami na śmieci i zatrąbiłam.
-Gotowe?- zapytałam się Juli i Adele. Kiwnęły głowami i wyszłyśmy z Sharana* Louisa. Ustawiłam się w nonszalanckiej pozycji. Julii wyjęła szminkę i przejeżdżała nią po swoich pełnych ustach. A Adele oparła się o samochód. Ja wypięłam biodro w lewo i położyłam na nim rękę. Miałyśmy wyglądać seksownie, nie mogłyśmy zawieść. Julia odgrywała tu największą rolę, to od niej zależało czy nam uwierzą. Usłyszałyśmy ciężkie kroki i zaraz drzwi się otworzyły. Stanął w nich na oko 30- letni mężczyzna w tatuażach i o silnej postawie. Dobra czas zacząć przedstawienie. Przygryzłam uwodzicielsko wargę. Koleś spojrzał na nas jak na jedzenie a potem uśmiechnął się łobuzersko, ukazując przy tym jego braki w uzębieniu.
-Czegoś panie potrzebują? - zapytał nikim głosem i podszedł do nas. 
-Zgubiłyśmy się.- zrobiłam smutną minkę- Nigdy nie byłyśmy w tej okolicy i nie wiemy jak stąd dojechać na Colbies Street*. Pomoże nam pan?- zapytałam i przeczesałam włosy dłonią.
-Oczywiście. Jedziesz prosto aż dojedziesz do centrum handlowego wtedy skręcasz na rondzie w lewo i potem musisz tylko wypatrywać tabliczki z ulicą.- rzekł bezczelnie patrząc się na mój odsłonięty biust. Normalnie bym mu przywaliła, ale muszę udawać dziwkę. Ehh..
-Dziękujemy. Może uda nam się panu jakoś odwdzięczyć.- zaszczebiotała Julia, ta to jest dopiero dobrą aktorką. Podeszła do niego kręcąc pupą, aż mi się śmiać chciało. Był nią oczarowany. Wtedy rzucili się na niego z tyłu chłopaki.
_________________________________________________________________
Sharan*- Duży samochód podobny do vana
Colbies Street*- To ulica Kołbielska, lecz to opowiadanie odgrywa się w Londynie i musiałam zmienić nazwę. Ulica z miejscowości w, której mieszkam. Użyta tu ze względu na prostytutki które tam stoją. Możliwe, że jest tam agencja towarzyska.
Przepraszam, że tak długo, ale nie miałam ochoty nic pisać. Rozdział miał wyglądać zupełnie inaczej, ale pomyślałam, że przyda się trochę dreszczyku.  Dziękuje za to, że nadal tu jesteście. :D
5 komentarzy= nowy rozdział


5 komentarzy:

  1. <3 <3 <3 <3 Pisz dalej :) Kocham Cię <3 I Ciebie I Twoje opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli już to Trasa Kołbielska, która nie jest w twojej miejscowości :)
    Agencji nie ma...chyba.
    Brakowało kilku przecinków, ale jest o wiele lepiej.
    Chyba coś ci się w narracji pomyliło.
    "Obudziłem się w jakimś brzydkim pokoju. Ściany miały wyblakły kolor zieleni, a gdzieniegdzie rosła pleśń. Było też okno tylko całe przykute deskami, więc nie miał jak uciec. Przed nim stał Mark z pistoletem w ręce."- połowa w pierwszoosobowej, dalsza część w trzecio.
    Ale jest dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. pisz dalejjjj

    OdpowiedzUsuń
  4. hehehehehehe mój będzie 5 więc nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń