niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 1.

-Mamo, jaki on jest?- zapytałam.
-Nie posprzątałaś kuchni.- próbowała odwrócić temat.
-Zapomniałam, bo byłam taka szczęśliwa, że w końcu ci się układa. Proszę opowiedz mi o nim.-zrobiłam słodką minkę. 
Mama już otwierała usta, ale w tym samym czasie ktoś zadzwonił do drzwi. Kto to może być o tej porze? Rodzicielka poszła otworzyć. Po chwili usłyszałam jej krzyk. Pobiegłam do przedsionka i co zobaczyłam, sparaliżowało mnie. W drzwiach stał mężczyzna w czarnej masce z nożem w ręku. Koleś podszedł do mamy i wbił jej nóż w brzuch. Krzyknęła. To było jak spoliczkowanie. Momentalnie się ocknęłam. Chciałam się na niego rzucić, ale usłyszałam cichy głos matki.
-Michi uciekaj!
-Sprowadzę pomoc!- wydyszałam z łzami w oczach i ruszyłam do tylnych drzwi. Biegnąc w kierunku posterunku, myślałam tylko o jednym- "Ona musi przeżyć, musi!"
Lecz nie przeżyła. Już bite dwa lata siedziałam w tym zadupiu. Podobnież sierociniec ma pomagać dzieciom. Taa, jasne.Jakoś nie widzę. Wstałam z łóżka, które dzieliłam z powaloną dziewczyną o imieniu Joe. Spojrzałam na zegarek. Kurwa zawsze muszę się budzić o tej godzinie?! Spojrzałam w prawo, to zawsze z tam tąd przychodził.
Zobaczyłam dobrze mi znaną postać. Zamglony cień, który przychodził tu co noc. Usiadłam na łóżku.
-Dlaczego ty zawsze musisz do mnie przychodzić?
-A dlaczego moja własna córka nie chcę moich odwiedzin?
-Hmmm... Może dlatego, że jesteś popierdolonym duchem który nie daje mi spokoju. I ubzdurałeś sobie, że jestem twoją córką?
-Bo jesteś... Kochanie to naprawdę ja!
-Przymknij się debilu, jeszcze ktoś cię usłyszy!-skarciłam go szeptem.
-Ile razy mam ci mówić, że nikt oprócz ciebie mnie nie widzi?
-Nie widzi, ale to nie znaczy, że nie słyszy.
Przewrócił teatralnie swoimi czarnymi oczami. Wyglądał prawie jak człowiek, ale był cały szary i taki mglisty.  Nigdy nie mogłam go dotknąć. Oprócz niego widziałam też innych, lecz tylko z nim rozmawiałam. Wszyscy byli cieniami które zwyczajnie chodziły po miejscach publicznych. Czasami zdarzało się, że przychodzili tutaj i patrzyli na niektóre dzieci z miłością. Albo z czymś podobnym, bo nie dało się tego do końca określić.
-Jak mogę przestać was widzieć?-zapytałam.
-Nie możesz.
-Codziennie tu przychodzisz i nie mówisz nic przydatnego. Wiesz co mam cię dość, wypierdalaj stąd!
Usłyszałam cichy szelest, a duch od razu zniknął. Odwróciłam się i zobaczyłam opiekunkę. 
Kurwa! Teraz mnie wyślą do psychiatryka!
-Z kim ty rozmawiałaś?
-Ja? Z nikim.-próbowałam rżnąć głupa, ale mi to za bardzo nie wyszło bo już następnego dnia przyszedł egzorcysta.Pomachał krzyżem, polał mnie wodą. Pogadał trochę i poszedł. Nie wierzyłam żeby mu się udało. Cały dzień panie patrzyły się na mnie dziwnie, bo dzieci nic nie wiedziały. W nocy czekałam, czekałam i czekałam. Ale mój pseudo-ojciec nie przyszedł. Trochę się ucieszyłam, ale w głębi ducha zrozumiałam, że to była jedyna osoba z którą rozmawiałam. 
Pewnego dnia do sierocińca przyszła pewna dziewczyna. Nie jakaś zwykła, miała zielono-niebieskie włosy!
Zaszokowało to mnie trochę. Podeszła do mnie. Podała mi powoli dłoń i powiedziała
-Juliana, ale mów mi Juli.
Niepewnie podałam jej dłoń i powiedziałam
-Michelle, ale mów mi Michi.- Juli uśmiechnęła się lekko.
Od tamtego dnia byłyśmy nierozłączne. Dowiedziałam się, że jej matka i ojciec piją, więc policja zabrała ją tutaj. Widać było, że boli ją ten fakt, ale była dzielna. Nigdy nie płakała, tak samo jak ja. Była prześliczna miała niebieskie oczy i piękną twarz bez żadnej skazy. Kochałam ją, jak przyjaciela. Nawet powiedziałam jej moją historie. W końcu nie byłam samotna. Moje szczęście nie trwało jednak długo zaledwie miesiąc po jej przybyciu, przyjechali kolejni rodzice. Postanowili ją zabrać. Byłam załamana z resztą ona też. Ale co mogłyśmy poradzić? Po jej wyjeździe byłam zrozpaczona. Lecz nie płakałam, już dawno temu przyrzekłam sobie, że już nigdy nie będę płakać. Dni bez niej były okropne. Z samotności zaczęłam rysować. Moje rysunki przedstawiały różne sceny z mego życia. Nikomu ich nie pokazywałam. To był w pewnym sensie mój pamiętnik. 
Trzy miesiące po wyjeździe Julie do domu dziecka przybyła pewna kobieta. Tak to pewnie bym się nią nie przejmowała, ale ona wchodząc spojrzała prosto na mnie. Opiekunka od razu do niej podleciała zaczęła pytać jakie dziecko chcę.Kobieta odpowiedziała chłodno.
-Nie chcę dziecka.
-To po co pani tu przyszła?- opiekunka była zdołowana.
-Przyszłam po nastolatkę.- powiedziawszy to pokazała na mnie.
                                                                  ********
I jak podoba się?

1 komentarz: